15 marca 2024

Sztuka kobiet– rozmowa z Elizą Trojanowską

W tym odcinku rozmawiam z Elizą Trojanowską, popularyzatorką sztuki kobiet, autorką konta @nie.ma.sztuki.bez.kobiet na Instagramie. Eliza opowiada o tym dlaczego wciąż tak mało wiemy o kobietach – artystkach, podpowiada jak można to zmienić i tłumaczy czemu warto to zrobić. Poleca też muzea i książki, dzięki którym lepiej poznacie polskie i zagraniczne artystki.

Ile kobiet artystek potrafisz wymienić? 10? 5? Jedną? A czy często widujesz prace kobiet w muzeach? Niezbyt często, prawda? O tym dlaczego tak jest, jak można to zmienić i czemu warto to zrobić  opowie popularyzatorka sztuki kobiet, Eliza Trojanowska. Zapraszam na Gablotki!

Ten odcinek  jest subiektywnym miniprzewodnikiem po sztuce kobiet. Rozmawiam w nim z Elizą Trojanowską, badaczką i miłośniczką sztuki kobiet, która na co dzień dzieli się swoją wiedzą na instagramowym koncie @nie.ma.sztuki.bez.kobiet. To właśnie przez to konto poznałam Elizę kilka lat temu. Sposób w jaki pisze o sztuce, zarówno tej dawnej jak i współczesnej, szybko mnie oczarował, bo Eliza jest bardzo uważną obserwatorką, która zauważa najmniejsze detale, ale widzi też szeroki kontekst. Poza tym jak nikt potrafi wytropić prace artystek w każdym muzeum i mam wrażenie, że przeczytała wszystkie dostępne książki o sztuce kobiet.

Z Elizą spotkałam się na początku marca, kilka dni przed Dniem Kobiet,  przy okazji jej wizyty w Poznaniu. Umówiłyśmy się w jednej w kawiarni na Jeżycach, dlatego w tle naszej rozmowy usłyszycie kawiarniany gwar – ekspres mielący kawę, stukom filiżanek, głosy innych gości – będzie trochę tak jakbyście byli z nami na kawie. Eliza podpowie gdzie można zobaczyć prace artystek na żywo i co warto o nich przeczytać. Przygotowała nawet dla słuchaczek i słuchaczy Gablotek listę lektur, znajdziecie ją na dole strony, pod transkrypcją odcinka.

Eliza Trojanowska na tle drzwi do National Portrait Gallery w Londynie, na których Tracy Emin przedstawiła 45 kobiecych portretów

Martyna Kliks: Cześć Eliza!

Eliza Trojanowska: Cześć!

MK: Skoro jesteśmy już przy powitaniach, to Ty, osoby, które trafiają na Twój profil, witasz cytatem. To jest pierwsza rzecz, którą oni widzą, kiedy wchodzą na Twój profil. To jest cytat z Lindy Nochlin. Powiedz coś o nim, dlaczego go wybrałaś? Dlaczego on jest taki ważny?

ET: Cytat pochodzi z eseju Lindy Nochlin „Dlaczego nie było wielkich artystek?”. To jest taka mała, niepozorna książeczka, która wyszła w tłumaczeniu w Polsce pod koniec zeszłego roku. Linda Nochlin napisała swój esej w 1971 roku. Parę lat zajęło, żeby został przetłumaczony na język polski. To jest tekst, który jest absolutnie fundamentalny, to jest lektura obowiązkowa. Książeczka jest małego formatu, szczupła. W polskiej edycji ma taką drapieżnie-pomarańczową okładkę, co jest akurat bardzo fajne.

I mimo tego, że ona może wyglądać niepozornie, to to był taki granat wrzucony w historię sztuki w ogóle, ale też i jej fundament, na którym opierają się i z którego korzystają wszystkie następujące po Lindzie Nochlin badaczki tematu i wszyscy interesujący się historią sztuki.

Z tej chudziutkiej książeczki tak naprawdę można by było wydobyć bardzo dużo ciekawych cytatów. Wybrałam akurat ten. On nie jest pełny. Zamieściłam tylko sam początek, mam nadzieję, że wystarczająco intrygujący, żeby ktoś chciał zajrzeć dalej. A brzmi to tak (Dlaczego nie było wielkich artystek, według Lindy Nochlin?):

Wina nie leży w naszych gwiazdach, w naszych hormonach, w naszych cyklach menstruacyjnych lub w naszej wewnętrznej pustce, ale w naszych instytucjach i naszej edukacji.
Linda Nochlin

Jest to co prawda uproszczenie, bo temat jest bardziej złożony. Natomiast ja chciałam podkreślić to, że nam się wydaje, że nie było wielkich artystek (bo były, są i będą) wcale nie dlatego, że kobiety są mniej zdolne. Albo, jak twierdziło wielu, nie są biologicznie sprawne by uprawiać sztukę. To też nie jest kwestia tego, że rządzą nami hormony i dlatego nie możemy być artystkami lub wyrażać się twórczo w dowolnie wybranej dziedzinie. To wcale nie dlatego, że cierpimy na napady histerii. (Pozdrawiam Sonię Kiszę.) Wcale nie dlatego w historii sztuki nie ma wielkich nazwisk kobiet, że nie dotknął nas w czoło jakiś boski palec, który nas namaścił na wielkiego geniusza. Zupełnie nie.

I chociaż nie da się tak w jednym zgrabnym zdaniu powiedzieć, jakie były prawdziwe powody, to w tym cytacie jest część tej odpowiedzi, mianowicie: instytucje. To, że przez wiele set lat kobiety po prostu nie miały wstępu ani do szkół, ani do cechów i generalnie kolejne systemy w różnych miejscach na świecie, w różnych epokach robiły wszystko, żeby dostęp do czynnego uprawiania sztuki kobietom utrudnić, pod dowolnym pretekstem.

Nie można im było się uczyć, ponieważ mogłoby to zaszkodzić ich zdrowiu. Rysowanie nagiego modela nie tylko groziło twojej reputacji i czci, ale autentycznie czytałam takie fragmenty, bardzo poważne XIX-wieczne badania naukowe o tym, że uprawianie sztuki grozi bezpłodnością. Więc zależnie od epoki, wynajdywano kolejne powody, dla których kobiet po prostu nie dopuszczano do świata sztuki.

MK: A kiedy Ty spotkałaś się pierwszy raz z Lindą Nochlin? Czy to była Twoja pierwsza lektura na ten temat, na temat sztuki kobiet?

ET:  Nie, to nie była pierwsza moja lektura. Prawdę mówiąc, nie pamiętam tak dokładnie, ale w momencie, kiedy zaczęłam bardziej koncentrować się na obecności lub nieobecności kobiet w historii sztuki, oczywiście zaczęłam czytać wszystko, co było tylko dostępne.

I tak jak wspominałam wcześniej, esej Nochlin nie był przetłumaczony na polski. Nie było o nim mowy na studiach. Dopiero po latach trafiłam na jakieś fragmenty przetłumaczone, zeskanowane, gdzieś ogólnodostępne w sieci i wtedy dowiedziałam się, że coś takiego istnieje. Zaczęłam drążyć temat i po prostu dotarłam do oryginału angielskiego. Zobaczyłam, jak ważna pozycja mnie omijała.

MK: A powiedziałabyś, że ten esej Nochlin to jest dobra pierwsza lektura dla kogoś, kto chciałby zgłębić temat?

ET: To chyba zależy, kto pyta i zależy, jakie ma potrzeby i zależy, w którą stronę idzie tej osoby ciekawość.

MK: Załóżmy, że mamy człowieka, który trochę interesuje się sztuką, zna takie topowe nazwiska i teraz pomyślał sobie, że może zainteresuje się artystkami. Czy Nochlin to jest dobra pierwsza lektura według Ciebie?

ET: Powinnam powiedzieć, że tak, ale myślę, że nie.

MK: Ja też myślę, że nie.

ET: To na pewno jest tytuł, który trzeba znać. To jest fundament. Natomiast nie jestem pewna, czy na sam początek. Linda Nochlin ma dość specyficzny sposób narracji. Myślę, że Linda Nochlin potrzebuje jakiejś rozgrzewki. Proponowałabym zacząć jednak od czegoś innego.

MK: I co to by miało być?

ET: Szczęśliwie w ostatnich latach pojawia się coraz więcej naprawdę świetnych pozycji. Mam mówić konkretne? Jeżeli chodzi o sztukę polską, definitywnie, bez namysłu polecam książki pani Sylwii Zientek, czyli „Polki na Montparnassie” i „Tylko one”, które są świeżą pozycją.

Obydwie książki Sylwii Zientek wypełniają dojmującą lukę. To był wielki brak, że na przykład od lat, nie chcę skłamać bodajże dwudziestych, nie pojawiła się żadna książka o Annie Bilińskiej. A książka o Annie Bilińskiej to właściwie były jej pamiętniki  zredagowane przez męża, co też jest pewną cenzurą, nie wiem jak bardzo można polegać na filtrze pana małżonka. To wstyd, że przez tyle lat w Polsce nie pojawiła się żadna książka, o jednej z najbardziej interesujących artystek w polskiej historii sztuki.

Pojawia się pani Sylwia Zientek która robi bardzo solidny, ogromny research. Bardzo podziwiam pracę, którą ona wkłada w przygotowanie wszystkich historii, które opowiada. Zresztą opowiada je fascynującym stylem, wciąga nas w te historie, które są nie tylko ciekawymi narracjami, ale tam jest masa wiadomości, które po prostu trzeba znać. Jeżeli chcecie dowiedzieć się czegoś o polskich artystkach –  Sylwia Zientek.

MK: Ale też nie tylko o tych bardziej znanych, bo w tej najnowszej pozycji, czyli „Tylko one” pojawiają się artystki, można nawet powiedzieć, trochę lokalne.

ET: Zdecydowanie. To jest kolejna świetna rzecz, którą robi pani Zientek. Mianowicie nie tylko pisze o tych najbardziej topowych, nazwiskach. Topowych w cudzysłowie, bo podejrzewam, że zapytana osoba tutaj w kawiarni na pewno wymieniłaby Łempicką, może Boznańską, zgaduję, że na tym by się skończyło…Natomiast pani Zientek w świetnej formie przywołuje i zaznajamia nas z nazwiskami, które nie są obecne, a absolutnie są warte poznania.

Oprócz tego nie omieszkam polecić książki „Histeria Sztuki” Sonii Kiszy (rozmowy z Sonią Kiszą możecie posłuchać tutaj). To jest kolejny granat wrzucony do ładnego, schludnego ogródka. Sonia dotyka wielu tematów. Mierzwi piórka – jest taki cytat:

Feministyczna historia sztuki jest po to, żeby mierzwić piórka w gołębnikach

I Sonia robi to fenomenalnie i bardzo błyskotliwie. W książce jest cały jeden rozdział poświęcony historii sztuki kobiet i artystkom. Sonia w bardzo przystępnej formie dotyka wszystkich najważniejszych punktów. Ten rozdział w książce „Histeria Sztuki” to jest dobry start.

I jeszcze muszę koniecznie polecić wszystko, co pisze pani Angelika Kuźniak. Nie tylko o artystkach.

MK: Mamy na rynku biografię Zofii Stryjeńskiej.

ET: „Diabli nadali”

MK: Piękny tytuł.

ET: Prawda?

MK: Mamy również „Non Finito”, czyli biografię Olgi Boznańskiej.

ET: Wydawało mi się, że wiem dużo o Oldze Boznańskiej. Pani Angelika Kuźniak zaczyna zawsze od jakiegoś szczegółu, który Cię chwyta i wciąga w książkę i od szczegółu dochodzi do ogółu i ja pamiętam, jak ja pochłonęłam „Non Finito” o Boznańskiej. Pamiętam, że czytając tę książkę miał takie przejmujące uczucie, że ja nie tylko dowiaduję się o jej sztuce, ale też czuję, jakby ona była moją sąsiadką, którą poznaję coraz lepiej. Nie papierową artystką gdzieś z zakurzonej historii sztuki z albumu, tylko realną osobą, realną kobietą. Nie wiem, jak pani Kuźniak to robi.

To samo było ze Stryjeńską. To też jest ciekawe, jakie emocje ta książka budzi w ludziach. Od zakochania się –  Zocha rządzi, niepokorna, po to, że przestają ją w ogóle lubić i jako artystkę, i jako kobietę.

MK: Bo pani Kuźniak się nie cofa przed prawdą, przed tym na przykład jaką ona była matką.

ET: O, na przykład. Ostatnio moja znajoma przeczytała te książkę i powiedziała, „Boże, jaka to była męcząca kobieta ta, Stryjeńska”. I to jest świetne, że właśnie pojawia się coraz więcej książek, które nam pokazują, jakie to były kobiety i z czym się mierzyły, to, że my dzisiaj, tu i teraz nadal możemy się inspirować ich odwagą i ich determinacją i tym, jak dążyły do realizacji swoich pasji. Olga Boznańska, która mówi: „Bez malowania mogłabym umrzeć”. To brzmi bardzo tak patetycznie, natomiast…

MK: Ale ja jej wierzę.

ET: Jej się wierzy. I cudowne jest to, że jest coraz więcej takich książek, które wyciągają nam te fascynujące artystki z jakichś przydymionych albumów i możemy nadal dzisiaj się nimi inspirować. I to, co mnie osobiście w moich różnych odkryciach zdumiało, że tak naprawdę mamy często te same dylematy, które miała set lat temu barakowa artystka holenderska. Z jednej strony to jest frustrujące, że dylematy praca, pasja, dom, rodzina nadal mają się świetnie, z drugiej strony też ktoś powiedział, że my możemy się oprzeć na ramionach naszych poprzedniczek. Ta herstoryczna siła jest przekazywana z pokolenia na pokolenie i tylko jej moc wzrasta. Tego bym nam życzyła. Jest skąd czerpać.

MK: A gdybyś mogła przeczytać jakąś książkę, napisaną lub nienapisaną, o jakiejś artysty, którą cenisz, to jaka to by była książka?

ET: Teraz to jest pytanie z gatunku…”Jaka jest Twoja ulubiona książka?” No nie ma jednej! Pytasz mnie o to, a ja czuję się jak dziewczynka wpuszczona do sklepu z cukierkami i co ja mam wybrać? Za duży wybór! Prawdę mówiąc w głowie mi się kręci od Twojego pytania.

Jedną z takich rzeczy, która przyszła mi do głowy to książka o autoportretach artystek. To jest w ogóle temat, który mnie bardzo fascynuje, autoportrety. Mogłybyśmy o tym zrobić zupełnie oddzielną rozmowę. Są dobre książki w języku angielskim, ale może fajnie byłoby coś przeczytać po polsku i o polskich artystkach.

Autoportrety Anny Bilińskiej i Olgi Boznańskiej

Czekam jeszcze, i to mam nadzieję się wydarzy niedługo…. Jest na horyzoncie książka o przestrzeniach twórczych kobiet.

MK: Też na nią czekam.

ET: Fascynujący temat i myślę, że to będzie świetna pozycja.

MK: Mam nadzieję, że uda się w Gablotkach porozmawiać z autorką. Myślę, że to mogłaby być bardzo ciekawa rozmowa przy okazji premiery tej książki.

ET: Czekamy. Czekamy, czekamy.

MK: To tak: przeczytałyśmy różne książki o artystkach, trochę bliżej je poznałyśmy. Teraz chcemy zobaczyć ich prace na żywo. Gdzie nas wyślesz? Jak Ty szukasz artystek w muzeach?

ET: Od razu powiem, że nie jest to łatwe zadanie. Artystki są obecne w polskich muzeach, w większych i mniejszych, i w różnych miastach, i nie tylko tych największych. Szczęśliwie są. Oczywiście, moim zdaniem, o wiele za mało.

Prawdę mówiąc, wyszukiwanie, planowanie takiego wyjścia do muzeum pod kątem sztuki kobiet jest bardzo znojnym zadaniem, ponieważ nie każde muzeum dysponuje bazą online, a nawet jeśli dysponuje, wrzucenie zapytania w wyszukiwarkę wcale nie załatwi nam łatwo tej sprawy. Wiem, sprawdzałam.

Moją metodą jest to, że ja generalnie już od jakiegoś czasu, do każdego muzeum czy galerii wchodzę z założonymi rękami, taką uniesioną badawczą brwią, notesem i telefonem do zdjęć i sprawdzam po prostu po kolei tabliczki, jaka jest reprezentacja kobiet.

MK: Co się wychodzi z tych badań?

ET: To zależy.  Mówimy o Polsce, czy…

MK: O Polsce.

ET: Za mało. Prawdę mówiąc nie przekonuje mnie argument o braku miejsca i trzymaniu rzeczy w magazynach. Bo prace kobiet absolutnie w tych magazynach są. Natomiast są miejsca w Polsce, gdzie można zobaczyć tej sztuki kobiet dużo i to wysokiej jakości.

Prace Marii Jaremy w Muzeum Narodowym w Krakowie

ET: Na początek poleciłabym Muzeum Narodowe w Krakowie, drugie piętro. Tam jest bardzo duża reprezentacja artystek. I samych ważnych nazwisk dla sztuki polskiej XX wieku. Zaczynają tam od XIX, od Boznańskiej, od „Dziewczynki z chryzantemami”, piękne wejście, a dalej jest jeszcze lepiej.

Co jest fajne, i co ja lubię, jak to się dzieje w muzeach, to to że chodząc po tym piętrze w Krakowie, w którymś momencie przestajesz rejestrować, że to jest dzieło kobiety. Jest ich tak dużo i tak są organicznie wtopione w całą ekspozycję, że w którymś momencie przestajesz to rejestrować. Wszystko tak spójnie działa jako jedna całość, jeden okres w historii sztuki,  kobiety i  mężczyźni razem.

I jeżeli tak ma wyglądać przyszłość muzeów, to ja bardzo proszę.

ET: Jeszcze wracając do tego braku miejsca… Drugim moim ulubionym muzeum w Polsce jest Muzeum Narodowe w Poznaniu. Mają tutaj obraz Sofonisby Anguissoli, który jest obrazem na skalę światową. Minusem tego jest to, że często ten obraz podróżuje. Bywa, że przez dłuższy czas nie ma go w Poznaniu, bo wizytuje jakąś fantastyczną wystawę gdzieś w Europie i powinno się o tym mówić więcej i głośniej. Poznań absolutnie powinien się chlubić Sofonisbą.

ET: Również w sztuce współczesnej Poznań robi fenomenalną rzecz. Ja bywam tutaj regularnie i widzę, że ta ekspozycja rotuje. To nie jest tak, że mamy dzieła sztuki przyspawane do ścian i za każdym razem jest tak samo, tylko Muzeum Narodowe zmienia części ekspozycji, wyjmuje rzeczy, których nie było wcześniej i za każdym razem odkrywamy coś nowego i coś fascynującego.

To obala argument braku miejsca. Można? Można. Tak samo w Poznaniu zostawiają na przykład prace po wystawach czasowych. Na przykład obrazy Marii Nicz – Borowiakowa, zostały w części ekspozycji stałej po wystawie. Fenomenalna sprawa, bo dla ludzi, którzy być może nie widzieli wystawy, nadal mogą nadrobić tę znajomość.

A, no i jeszcze w Poznaniu jest jeden z moich ukochanych obrazów Meli Muter, o której za mało się mówi, mimo że jest sprzedawana, kupowana, pokazywana tu i tam. Ja przynajmniej ją widzę, bo jestem wyczulona na jej nazwisko i obecność.

MK:  Jest też książka.

ET: Jest książka Karoliny Prewęckiej „Gorączka życia”. Polecam absolutnie bardzo. No i w Poznaniu w tej chwili są na wierzchu dwa obrazy Muter: pejzaż i portret kobiety. Absolutnie przepiękne na żywo. Odwiedzajcie, szukajcie. W Poznaniu możecie znaleźć też znane nazwiska, jest Magdalena Abakanowicz, i Ewa Kuryluk…

MK: Maria Pinińska – Bereś….

ET: Czego tam nie ma! Alina Szapocznikow…

(WAŻNE! Do końca czerwca 2024 roku, z powodu remontu Galeria Malarstwa i Rzeźby w nowym skrzydle Muzeum Narodowego w Poznaniu jest niedostępna, a to tam eksponowane są wymienione przez Elizę prace.)

MK: A co powiesz Eliza o Warszawie?

ET: (…) Znamienna długa ciasza!

MK: W Muzeum Narodowym w Warszawie można zobaczyć prace Olgi Boznańskiej.

ET: Można. Piękne,  z ciekawymi historiami.

MK: Prace Anny Bilińskiej.

ET: Kilka, pojawiły się po wystawie.

MK: Jakie inne prace kobiet można zobaczyć? Wiem, że masz jedno bardzo ciekawe odkrycie.

ET: Nie jedno, ale trzeba było się naszukać, bo niestety w naszej stolicy reprezentacja artystek to jest zaledwie 4% w Muzeum Narodowym, co jest mikroskopijne w porównaniu z tym, co można znaleźć np. w katalogu online z dopiskiem „poza ekspozycją”. I tylko patrzymy z marzeniem, że może kiedyś uda się zobaczyć z tą czy inną pracą.

Natomiast te prace, które są, są bardzo ciekawe. Jest francuska Elisabeth Vigée Le Brun, która jest fenomenalną postacią. W Polsce jest sporo jej obrazów, tylko są rozsiane. Trzeba się ich troszkę naszukać. W Muzeum Narodowym jest jeden portret. Jest Angelika Kauffmann, która była totalnie gwiazdą swojej epoki i kobietą sukcesu. Angelika Kauffmann  ma swoją drogą teraz wystawę w Londynie, w Royal Academy. Wreszcie, bo była jedną z jej współzałożycieli.

Mamy jeden portret Meli Mutter, mojej ukochanej, który wisi w takim zakątku, do którego jak się zamyślisz, to nie trafisz tuż przy wyjściu ewakuacyjnym.

Obrazy Angeliki Kauffmann i Elisabeth Vigée Le Brun z kolekcji Muzeum Narodowego w Warszawie

ET: Moje odkrycie to jest Henryka Beyer, która była właściwie z niemieckiej rodziny, urodzona w Szczecinie, potem, że tak powiem „za mężem” przenieśli się do Warszawy. Wcześniej wisiały dwa obrazy, takie bukiety kwiatowe, teraz jest tylko jeden, wydaje mi się, że drugi poszedł do konserwacji. Mam nadzieję, że wróci, bo pięknie działały w tandemie. I możecie sobie pomyśleć, ładne kwiatki, takie śliczności, chodźmy dalej.

MK: Kobiecy temat.

ET: Kobiecy temat, takie to milutkie. Natomiast brakuje informacji i wiedzy o tym, ze pani Henryka Beyer po śmierci męża zostawszy wdową musiała zadbać o utrzymanie siebie i dzieci. I ona nie tylko, że zarabiała malarstwem, to jeszcze otworzyła szkołę dla dziewcząt, pierwszą w Warszawie. Więc historycznie to jest w ogóle fenomenalne i dziwię się, że pani Henryka Beyer nie jest nigdzie na sztandarach Warszawy i wszystkich materiałach propagandowych, bo zrobiła dla miasta mnóstwo. I dla samego miasta, i dla edukacji dziewcząt, i też będąc sama wzorem przedsiębiorczej kobiety. Swoją drogą też jeden z jej synów później otworzył jedno z pierwszych atelier fotograficznych. Był znakomitym specjalistą dagerotypów i później w modnej, rodzącej się fotografii. Więc to jest rodzina bardzo warszawska, zasłużona dla historii miasta. Powinny być wielkie flagi przed muzeum z kwiatami pani Henryki Beyer…

MK: Może to przed nami.

ET: Może, oby. No dobrze, no i nie ma wiele tych prac w Muzeum Narodowym w Warszawie. Żałuję. Marzę o więcej.

Obrazy Henryki Beyer z Muzeum Narodowego w Warszawie

MK: Czego byś sobie i wszystkim innym pasjonatkom sztuki kobiet życzyła na Dzień Kobiet? Tych flag przed Muzeum Narodowym z kwiatkami Bayer?

ET: Nie, zupełnie nie. Żebyśmy miały tyle pasji, odwagi i determinacji, co te wszystkie fenomenalne artystki kiedyś i dzisiaj.

MK: Piękne to są życzenia. Dziękuję Ci za rozmowę.

ET: Dziękuję bardzo.

Specjalnie dla słuchaczek i słuchaczy Gablotek Eliza przygotowała spis książek, po które warto sięgnąć jeśli interesuje Was sztuka kobiet.

Lista lektur o sztuce kobiet:

  • Linda Nochlin – Dlaczego nie było wielkich artystek?
  • Sonia Kisza – Histeria sztuki
  • Maria Poprzęcka – Uczta bogiń
  • Whitney Chadwick – Sztuka, kobiety i społeczeństwo

 

  • Sylwia Zientek – Tylko one & Polki na Montparnassie
  • Marek Beylin – Ferwor. Życie Aliny Szapocznikow
  • Angelika Kuźniak – wszystko! a zwłaszcza Non finito i Diabli nadali
  • Karolina Prewęcka – Gorączka życia. Mela Muter
  • Anna Arno – Jaka szkoda. Krótkie życie Pauli Modersohn-Becker
  • Karolina-Dzimira Zarzycka – Samotnica. Dwa życia Marii Dulębianki
  • Dominique Bona – Berthe Morisot. Tajemnica kobiety w czerni
  • Daniela Pizzagalli – Sofonisba

 

  • Katy Hessel – The Story of Art Without Men
  • Bridget Quinn – The Broad Strokes
  • Frances Borzello – Seeing Ourselves. Women’s Self-Portraits
  • Jennifer Higgie – The Mirror and the Palette
  • Zing Tsjeng – Forgotten Women. The Artists