
Do czego potrzebujemy archeologii? – rozmowa z Łukaszem Lisieckim
W tym odcinku rozmawiam z Łukaszem Lisieckim archeologiem i kuratorem wystawy „W poszukiwaniu początków Leszna. Archeologiczne ślady wczesnośredniowiecznego osadnictwa na terenie miasta” w Muzeum Okręgowym w Lesznie.
Łukasz Lisiecki opowiada o tym, jak wygląda współczesna archeologia i jaką rolę w pracy archeologów odgrywa technologia. Bazując na swoim najnowszym odkryciu, wyjaśnia, co fragmenty przedmiotów sprzed 1000 lat mogą nam powiedzieć o przeszłości. Tłumaczy w jaki sposób zabytki archeologiczne trafiają do muzeum.
Odcinek powstał w ramach współpracy z Muzeum Okręgowym w Lesznie.
Jak wygląda praca archeologów w XXI wieku? Co mówią nam o przeszłości fragmenty przedmiotów sprzed 1000 lat? W jaki sposób zabytki archeologiczne trafiają do muzeum?
To trzeci z czterech odcinków podcastu, które powstają w ramach współpracy z Muzeum Okręgowym w Lesznie. To dzięki niej słyszycie w podcaście wyjątkowe opowieści o sztuce i historii, którymi dzielą się badacze i badaczki związani z muzeum w Lesznie. Do tej pory były to historie o codziennym życiu sprzed kilkuset lat – o stuletniej bieliźnie i sztuce użytkowej. Tym razem przenosimy się jeszcze dalej w przeszłość, a dokładnie 1000 lat wstecz.

W tym odcinku rozmawiam z Łukaszem Lisieckim doświadczonym archeologiem, kuratorem wystawy czasowej „W poszukiwaniu początków Leszna. Archeologiczne ślady wczesnośredniowiecznego osadnictwa na terenie miasta” w Muzeum Okręgowym w Lesznie.
Choć wystawa ma w tytule „początki Leszna” to opowiada także ogólnie o wczesnym średniowieczu oraz o tym jak obecnie wygląda prowadzenie badań archeologicznych.
Można na niej zobaczyć efekty kilkunastu lat pracy archeologów na trzech stanowiskach, m.in. wydobyte spod ziemi ceramiczne naczynia czy żarna, których używali wieki temu ludzie mieszkający w okolicy.
Bezpośrednim impulsem do stworzenia wystawy było wyjątkowe, na skalę miasta i regionu, odkrycie. Łukasz Lisiecki razem ze swoimi współpracownikami w 2024 roku, odkrył relikty wczesnośredniowiecznego grodu i osady przygrodowej w południowej części Leszna. To odkrycie jest o tyle ciekawe i ważne, że dopisuje do historii osadnictwa na tych terenach nowy rozdział, a właściwie prolog. Znacznie rozszerza wiedzę na temat przeszłości Leszna i Wielkopolski.
Słuchając tego odcinka dowiecie się jak dokonuje się takiego odkrycia krok po kroku. Jakich metod używają współcześni archeolodzy i co dzieje się z tysiącami fragmentów dawnych przedmiotów, które znajdują podczas pracy.

Martyna Kliks: Archeologia, o której dzisiaj będziemy rozmawiać, to jest taka wyjątkowa nauka, która wydobywa na światło dzienne informacje, które zmieniają nasze spojrzenie na historię. Czy tak jest?
Łukasz Lisiecki: Częściowo na pewno tak jest. Czy na historię? Na przeszłość, na naszą wiedzę o przeszłości. Jeśli naszą wiedzę o przeszłości nazwiemy historią, to jak najbardziej. Archeologia jest nauką, która wręcz potrafi weryfikować niektóre dane historyczne i bardzo fajnie potrafi je uzupełniać. Daje możliwość poznania naszej przeszłości tam gdzie nie ma żadnych źródeł pisanych czy ikonograficznych. Archeologia dzięki swoim metodom badawczym jest nauką, która pozwala nam częściowo zrozumieć, ale przede wszystkim poznać przeszłość.
MK: I wasze odkrycie takie było. Pomogło zrozumieć, ale też przepisać historię Leszna.
ŁL: To jest o tyle niesamowite odkrycie, że ma ono wymiar ogólnowielkopolski, ma wymiar dla samego miasta Leszna, ma wymiar ogólnie jeśli chodzi o okres wczesnego średniowiecza w południowej Wielkopolsce. Odkryliśmy gród z okresu wczesnego średniowiecza datowany na 10-11 wiek, czyli w archeologii nazywamy to fazą D wczesnego średniowiecza.
O tyle to jest niesamowite odkrycie, że jest on wzmiankowane w źródłach. Te źródła też w ramach naszych badań archeologicznych interpretowaliśmy. Robił to historyk sztuki Jurek Serafin, który zrobił merytoryczną analizę tych źródeł, która jest do zobaczenia i na naszych stronach internetowych oraz właśnie w materiałach tutaj, które są prezentowane na wystawie w muzeum.
Nie widzieliśmy gdzie szukać grodu, który był w źródłach wspominany przez poprzednich badaczy, między innymi profesora Wędzkiego. Wiadomo było, że jest na terenie Strzyżewic (wieś niedaleko Leszna) i swojego czasu jeszcze parę lat temu poszukiwaliśmy w rejonie Strzyżewic…
MK: Jak się szuka takiego grodu? Jak to wygląda?
ŁL: Przede wszystkim chodzi się w terenie i szuka jakiś form, które mogą być pozostałością wałów względnie fosy względnie jakiś konstrukcji.
MK: Dużo spacerów?
ŁL: Tak, dużo spacerów. Czasem kleszcze w lesie, bo akurat tam przy Strzyżewicach trochę lasu jest. W każdym razie to jest podstawowa forma, takie rozpoznanie terenowe, badania powierzchniowe. Teraz mamy w XXI wieku jeszcze do czynienia z innymi możliwościami, mamy jeszcze takie możliwości jak chociażby skaning lotniczy LiDAR, zdjęcia satelitarne, zdjęcia lotnicze, także to nam otwiera już dalsze możliwości.
MK: To są popularne metody?
ŁL: W obecnej chwili jak najbardziej. Korzystamy z nich my tutaj w Lesznie, korzystają z nich w Poznaniu, w Warszawie, w Krakowie, w Londynie, w Berlinie, wszędzie gdzie się da. Jest to ogólnie dostępne. Teraz jeśli chodzi o Geoportal, wszystkie dane numeryczne, modele terenu, cyfrowa technologia weszła naprawdę bardzo mocno w tę dziedzinę i jest bardzo, bardzo przydatna. Zresztą o tym też na tej wystawie opowiadamy, prezentujemy na planszach, które są przed muzeum właśnie całą metodykę i również te najnowsze metody badawcze.
MK: Czyli archeologia to nie tylko kopanie?
ŁL: Metody badawcze w archeologii są naprawdę bardzo różne.
ŁL: Bardzo dużo działań związanych jest z badaniami nieinwazyjnymi, które staramy się stosować w miarę możliwości. Oczywiście w przypadku prac, które najczęściej wykonujemy, czyli prac przy inwestycjach (na ogół robimy nadzory archeologiczne oraz badania ratownicze wykopaliskowe), gdzie jest potrzeba dokumentacji i eksploracji oraz zabezpieczenia zabytków archeologicznych, które zostaną zniszczone w trakcie realizacji wykopów fundamentowych, wtedy wykonujemy badania tą metodą.
Wykopaliska to oczywiście ta najszerzej znana i najbardziej popularna gałąź, części naszej pracy. Natomiast oprócz tego jest masę innych rzeczy (metod) i pokrewnych nauk. Na przykład numizmatyka, znawstwo broni, historia, historia sztuki, architektura, geologia, geomorfologia, dużo by jeszcze można by wymieniać… To są bardzo pokrewne dziedziny, które w jakiś sposób się uzupełniają.
MK: Które z tych metod były potrzebne przy tym najnowszym odkryciu?
ŁL: Zastosowaliśmy metodę badań bezinwazyjnych opartą na badaniach tak zwanych magnetometrem.
MK: To brzmi bardzo skomplikowanie!
ŁL: Jest takie urządzenie magnetometr, odsyłam na stronę archeolodzy.org, organizacji, z którą współpracujemy. Jeden z jej członków, Maks, robił z nami badania. W trakcie tych prac udało mu się zarejestrować anomalie, którą później my potwierdziliśmy już wykopem sondażowym. I stąd dowiedzieliśmy się, że w tym miejscu był ten gród.
A cała historia polegała na tym, że po prostu ileś lat temu te tereny należały geodezyjnie pod obręb Strzyżewice i dlatego właśnie była mowa w źródłach tych dawnych pisanych o tym, że gród znajdował się na terenie Strzyżewic. A teraz to już nie są Strzyżewice tylko to jest teren Zaborowa. I stąd tutaj cała zagwozdka, którą udało nam się rozwiązać.
Natomiast istotą rzeczą jest to, że sam ów gród nie ma już jako takiej formy terenowej, gdyż wały jego zostały zniszczone i zniwelowane. Także nam udało się zarejestrować tylko i wyłącznie podwalinę tych wałów w odczycie magnetometrycznym.

ŁL: To stanowisko przyciągało moją i moich kolegów uwagę już od dawien dawna, gdyż samo stanowisko ma swoją własną formę terenową i jest to ogromna osada wczesnośredniowieczna, która prawdopodobnie ma zachowaną tę formę terenową tylko w swojej północnej i wschodniej części. Natomiast w zachodniej części ta forma terenowa uległa już degradacji wskutek zapewne rolnictwa, w związku z zastosowaniem maszyn i być może jeszcze jakiś tam innych rzeczy związanych właśnie z użytkowaniem tego terenu.
Wspomniany profesor Wędzki już w latach 50 czy bodajże 60 rejestrował tam pozostałości fragmentów naczyń z okresu wczesnego średniowiecza. Wskazywał to miejsce jako bardzo istotne i okazuje się, że po tych wszystkich latach miał dużo racji. Nam udało się po prostu to potwierdzić.
Potwierdziliśmy istnienie kompleksu z okresu wczesnego średniowiecznego. Sam gród jest oczywiście super znaleziskiem, bardzo istotnym, ale kontekst tego grodu wraz z rozległą osadą przygrodową, która funkcjonowała jednocześnie z tym grodem, to już jest naprawdę coś ciekawego, bo zbyt wiele tego rodzaju znalezisk, gdzie jest zachowana własna forma terenowa, nie ma.
Oczywiście znamy grody z okresu wczesnego średniowiecza z osadami przygrodowymi, np. w Osiecznej, w Czerwonej Wsi, prawdopodobnie w Rydzynie. Tu mamy jednak do czynienia z widoczną częścią terenu, na której to osadnictwo trwało. Nie wiemy jak ta forma terenowa została stworzona. Prawdopodobnie jest to pozostałość jakiejś wydmy sprzed iluś tam tysięcy lat.
Natomiast jak dokładnie funkcjonowało to wszystko, tego nie wiemy. Nasze badania, na tym etapie, służyły tak naprawdę udokumentowaniu tego naszego znaleziska i potwierdzeniu istnienie tego co znaleźliśmy w odczytach magnetometrycznych oraz podczas badań tak zwanych powierzchniowych.
Badania powierzchniowe polegają na tym, że idzie się w szpalerze pięciu, sześciu ludzi i zbiera się fragmenty naczyń, które orka, względnie mrozowiny i tym podobne rzeczy, wyniosły na powierzchni ziemi, na powierzchnię humusu.
MK: Z tych wszystkich fragmentów, które państwo odkryli, wyszło nam że był tam wczesnośredniowieczny gród i osada. Co jeszcze wiemy na temat tego miejsca?
ŁL: Niestety nic więcej, bo nie mieliśmy okazji robić tam szerszych badań. Możemy tylko wysnuwać różne teorie tak naprawdę na tym etapie. Ten cały obszar, we wstępnym założeniu ma około 5 hektarów wraz z tą częścią zachodnią mamy 10, być może nawet 15 hektarów. To jest ogromny obszar kompleksu osadniczego, na którym no parę ładnych sezonów badań by trzeba było poświęcić, żebyśmy wiedzieli dokładnie co i jak. Chcielibyśmy to zrobić aczkolwiek…
MK: Jest to wyzwanie!
ŁL: Tak, tu nawet nie musimy badać oczywiście całego tego obszaru. Kilka sezonów badawczych archeologicznych przydałoby się, żeby tak naprawdę wiedzieć dokładnie jak funkcjonowała ta osada, jak funkcjonował gród. Kiedy został założony. Dlaczego zniknął.

MK: Kto tam mieszkał? To już wiemy?
ŁL: Nie. To jest w ogóle kwestia zasadniczo inna. Wiadomo, że mieszkali tam jacyś ludzie. To jest oczywiste.
MK: Ale jacy? Kto to był?
ŁL: Boję się, że na to pytanie, jeśli nie znajdziemy cmentarza, nie odpowiemy. Cmentarz na pewno gdzieś w okolicy jest, gdyż taka aglomeracja wczesnośredniowieczna wymagała tego, że musiał być gdzieś w okolicy cmentarz. Ale nie dowiemy się tak naprawdę kim byli ci ludzie.
Dowiemy się co po sobie zostawili. Jak mieszkali, jak żyli. Oczywiście istnieje jakieś prawdopodobieństwo, że będziemy mieli jakieś takie znaleziska, które nam powiedzą, tak to była załóżmy osoba stąd czy stamtąd, jeśli na przykład zrobi się jakieś badania genetyczne lub tym podobne rzeczy. Natomiast w archeologii nie ma niestety jednoznacznych odpowiedzi.
ŁL: Tu mamy też ten problem, że mówimy o ludziach, którzy żyli 1000 lat temu. A na tych terenach, ogólnie na terenach Polski, różne rzeczy się przez ten okres cały działy.
Przede wszystkim nie wiemy też jak długo funkcjonował ten gród z osadą, a to jest jak gdyby najważniejsza kwestia do ustalenia. Co zostało założone pierwsze? Czy najpierw był gród i dopiero potem rozwinęła się osada przygrodowa? Czy może odwrotnie? To to są takie podstawowe pytania na które należałoby odpowiedzieć, a na to mogą pozwolić tylko dalsze badania wykopaliskowe.
MK: Jak teraz przełożyć te wszystkie odkrycia na wystawę? Jak państwo do tego podeszli?
ŁL: Jeśli chodzi o historię wystawy, o to jak do tego doszło… To kiedy to odkrycie miało miejsce w zeszłym roku rozmawiałem z moją znajomą panią Martą Małkus, która pracuje w muzeum. Ona bardzo się zainteresowała. Więc zaprosiłem ją oraz innych muzealników na te badania żeby zobaczyli czym tak naprawdę jest archeologia. Marta miała do czynienia z archeologią wcześniej, bo realizowaliśmy różne prace wspólnie. Natomiast z tego co wiem większość osób pracujących w muzeum nie miała nigdy do czynienia z archeologią, a że mieliśmy takie fajne znalezisko, takie metody stwierdziłem, że jest to fajna okazja żeby po prostu to poznali.
Przyjechali do nas. Poznaliśmy się i po tym chyba padł właśnie ze strony Marty pomysł i propozycja, żebyśmy z tego zrobili wystawę. Zostało to zaakceptowane przez panią dyrektor, dostałem propozycję zrobienia tej wystawy.


ŁL: Wystawę organizowaliśmy razem z dr Adrianem Genderą z muzeum. Oprócz samego stanowiska z Leszna mamy w miarę rozpoznane jeszcze wstępnie dwa inne stanowiska z okresu wczesnośredniowiecznego i zdecydowaliśmy się po prostu zrobić wystawę o wczesnym średniowieczu w Lesznie.
Jedna z tych osad funkcjonowała w tym samym czasie, była oddalona o kilka kilometrów od miejsca w którym ten gród, ten kompleks osadniczy funkcjonował, ale ciekawostką jest to, że to stanowisko akurat jest najbardziej, najlepiej rozpoznane w Lesznie. Robiliśmy tam powierzchniowe badania wykopaliskowe przez dwa, trzy sezony i znaleźliśmy tam warsztat kamieniarski. Półfabrykaty różnego rodzaju żarna i tym podobne rzeczy odkryte przez nas właśnie mamy okazję prezentować na tej wystawie i można zobaczyć właśnie produkty kamienne, wytwory ludzkich rąk z kamienia wykonane 1000 lat temu, tutaj na właśnie na terenie Leszna.

MK: Kiedy państwo znajdują te obiekty, przykładowo części naczyń albo właśnie te żarna, o których pan wspomniał. Co się z nimi dzieje? Jaka jest droga tych przedmiotów?
ŁL: Jeśli jeśli chodzi o znaleziska to oczywiście my je inwentaryzujemy, potem są myte. Potem są powtórnie na ogół inwentaryzowane i są opracowywane. Trafiają do odpowiednich worków.
MK: Co to znaczy?
ŁL: Określamy formę, wiek, ornament, opisujemy każdy z tych fragmentów. W przypadku badań na tym stanowisku (stanowsiko nr 13) gród i osada, to my tam z inwentaryzowaliśmy ponad 2000 fragmentów naczyń. Wszystko trzeba przeliczyć, umyć, opisać, opracować. Nie będę się wdawał w szczegóły, ale wyróżnić ornamenty, wyróżnić formę… To mamy brzusiec, tu mamy na przykład wylew, ten wylew jest takiego rodzaju, ten brzusiec jest taki. A są jeszcze dna! Niektóre mają znaki garncarskie, inne nie mają znaków garncarskich. Ceramika jest w niektórych wypadkach obtaczana w całości, w niektórych nie jest obtaczana. Tego rodzaju rzeczy musimy po prostu wyróżnić i opracować.
MK: To jest ogrom pracy!
ŁL: No wbrew pozorom niestety tak. Przy 2000 fragmentów to już jest, że tak powiem „zabawa”. Na szczęście tu mieliśmy plus, że mieliśmy chronologię mniej więcej ustaloną. A to dzięki temu, że podczas badań i wykopów w obrębie tego właśnie odkrytego ogrodu udało nam się zarejestrować fragment belki drewnianej i mieliśmy próbę C14.
MK: Do czego ona jest potrzebna?
ŁL: Do wydatowania. Wysłaliśmy to do pana profesora Marka Krąpca. Sekwencja pokazała właśnie okres tej fazy, D o której wspominałem.
Dlatego łatwiej też nam było dopasować ceramikę.
MK: I w tym pomaga drewno najbardziej, tak?
ŁL: Tak. Węgiel akurat w tym przypadku. Datowanie drewna to jest tak zwana dendrochronologia. Datowanie szczątków węgla drzewnego to jest C14 tak zwany. Tak to my nazywamy. My akurat mieliśmy spaloną belkę, więc ona nadawała się tylko i wyłącznie do datowania C14. Ale super, że nam się udało to znaleźć w tym miejscu i super, że taką sekwencję chronologiczną ta belka pokazała, bo to jest pokrewne z warstwami. Od razu mamy kontekst tak zwanych warstw. Taka ceramika jest w tej warstwie gdzie była ta belka, to już wiemy, że to jest ten okres i mamy porównanie do innych i takimi puzlami po prostu dochodzimy do pewnych wniosków.
MK: Wrócę jeszcze do tych 2000 różnych fragmentów, gdzie one wszystkie są teraz? Co się z nimi dzieje?
ŁL: Część jest w naszym magazynie. Musimy mieć jako pracownia archeologiczna magazyn, w których te nasze znaleziska są. Aczkolwiek docelowo wszystko ma trafić i trafia do muzeów, z którymi oczywiście mamy podpisaną albo umowę, względnie po prostu muzea wydają nam zgodę na przyjęcie zabytków archeologicznych pochodzących z różnych badań.
W przypadku naszego miasta Leszna i okolic muzeum leszczyńskie, co jest fantastyczną rzeczą, jest naprawdę bardzo chętne do poszerzenia swojego inwentarza zabytków archeologicznych. Aczkolwiek wiadomo w tym momenciemusimy poczekać, aż będzie nowa siedziba i wtedy będziemy mogli je swobodnie wraz z protokołami konserwatorskimi, z porządkiem całym prawnym jaki ustawa o ochronie zabytków przewiduje, przekazać to do muzeum.
Dalej to być może będzie to jeszcze powtórnie kiedyś opracowywane, być może trafi znowu na jakąś ekspozycję, np. na ekspozycję dotyczącą początków miasta Leszna. Z tego co wiem jest pomysł, żeby część tych zabytków trafiła właśnie na taką ekspozycję, bo okazuje się, że te początki mogą sięgać wczesnego średniowiecza.
MK: To jest też zmiana, która zaszła dzięki państwa pracy, prawda? A jak było wcześniej?
ŁL: Warto wspomnieć osobę poprzedniego prezydenta miasta Łukasza Borowiaka dzięki któremu udało nam się wykonać trochę badań archeologicznych o charakterze naukowym, rozpoznawczym. Te prace mocno przyczyniły się do weryfikacji źródeł pisanych, w których oczywiście zawsze była mowa, że kościół był wspomniany w 1393 roku, a w 1547 roku miasto Leszno dostało prawa miejskie i zostało założone.
Okazało się, że na terenie rynku chociażby istniała osada późnośredniowieczna. Znaleźliśmy pozostałości prawdopodobnej siedziby wspomnianej w książce „Sztuka Leszna” przez panią Ewę Kręglewską-Foksowicz. Ona napisała o tym, że na terenie obecnego placu Kościuszki mogła stać jakaś wieża rycerska lub jakiś budynek, który był użytkowany w późnym średniowieczu. Zrobiła to na na podstawie analizy źródeł pisanych.

Okazało się, że na terenie rynku chociażby istniała osada późnośredniowieczna.
Znaleźliśmy pozostałości prawdopodobnej siedziby wspomnianej w książce „Sztuka Leszna” przez panią Ewę Kręglewską-Foksowicz.
Napisała o tym, że na terenie obecnego placu Kościuszki mogła stać jakaś wieża rycerska lub jakiś budynek, który był użytkowany w późnym średniowieczu. Zrobiła to na na podstawie analizy źródeł pisanych.
ŁL: To, że udało nam się znaleźć pozostałości wczesnośredniowiecznego grodu daje nam obraz tego, że na terenie obecnego miasta działo się naprawdę już dużo 1000 lat temu. To oczywiście nie było miasto Leszno i nie ma to też bezpośredniego związku z miastem, które zrodziło się z tej późnośredniowiecznej wsi, ale pośredni związek na pewno ma.
Populacja, która żyła na tym terenie na pewno w jakiś sposób rozwijała się przez te lata i część tych ludzi z dziada pradziada mieszkających na tym obszarze prawdopodobnie żyła w okresie późnego średniowiecza, w okresie lokowania miasta czy w okresie kiedy miasto dostało prawa miejskie.
Jest jeszcze jeden ciekawy fakt. Ta populacja nie była mała. Bo mamy naprawdę kompleks osadniczy dużego formatu na tym terenie, w porównaniu z innymi w okolicy.
MK: Dlaczego ludzie chcieli tu mieszkać?
ŁL: To już jest za trudne pytanie, powiem szczerze, żeby na nie odpowiedzieć w paru zdaniach.
MK: Powiedział pan o tej wydmie…
ŁL: W tym wypadku raczej na pewno jeśli chodzi o walory obronne i tamten teren był na pewno mocno zalany rowem, obecny rów Henrykowski jest pozostałością cieku wodnego, który tam płynął. Był to strumień, może rzeczka.
MK: Dobrze się osiedlić przy rzece.
ŁL: Dokładnie, aczkolwiek bardziej z uwagi na szlaki komunikacyjne. Gdyż w zdecydowanej większości, co potwierdzają nasze badania, ówcześni ludzie czerpali wodę ze studni. Zresztą udało nam się też na terenie tej osady znaleźć studnię i nawet częściowo mieliśmy okazję wykonać tam badania, znaleźliśmy pozostałości cembrowiny. To znalezisko jest też prezentowane na wystawie. Tylko niestety tak jak mówiłem wcześniej, do końca nie jesteśmy w stanie określić szerszego kontekstu tego wszystkiego, gdyż mamy za mało danych.
One na pewno są, tego jesteśmy w 100% pewni, że ten kontekst jest i on jest bardzo istotny tylko po prostu aby go zrozumieć potrzeba dalszych prac archeologicznych. To jest tak naprawdę sedno tego wszystkiego. W tym momencie możemy sobie opowiadać różnego rodzaju hipotezy, które nie są wiarygodne.
Opowiem trochę pół żartem pół serio o legendzie, która tutaj w Lesznie jest znana. Legenda o woju Wieniawie. Niektórzy błędnie nazywają go rycerzem. To nie był rycerz to był woj. Legenda kończy się tym, że woj Wieniawa dostaje jakiś obszar we władanie i to jest duża ciekawostka, bo być może dostał właśnie ten obszar. Być może był faktycznie taki Wieniawa. W tych legendach on chyba występuje jako Von Perstein. W każdym być możne można to połączyć.
Być może jest coś w tej legendzie. Z tego co niedawno usłyszałem od pani dyrektor ponoć pierwsze zapiski z niej są z XVI wieku także to nie jest odległy okres. Mamy okres wczesnego średniowiecznym, mamy te zapiski o tej legendzie 500 lat później i mamy obecne czasy, 500 lat później.
Ciekawy zbieg okoliczności. Wiadomo, że w każdej legendzie jest ziarnko prawdy i warto, warto na to zwrócić uwagę.
Natomiast funkcja tego grodu stoi pod znakiem zapytania. Czy była to jakaś forma strażnicy? Jest to najbardziej wysunięty na zachód gród z grodów, które pierwotnie były łączone z tak zwanym plemieniem Obrzan. Teraz troszeczkę się odchodzi od takiego nazewnictwa. Natomiast dalej w kierunku zachodnim i południowym dopiero mamy grody w rejonie Baryczy. A jeśli chodzi o kierunek zachodni, południowo-zachodni nie wiadomo czy we Wschowie był gród, a dalej dopiero mamy Głogów. Także występuje naprawdę tutaj taka przerwa.
Tutaj na tym terenie koło nas jest tych grodów kilka z tego okresu. Nawet bardzo dużo. Na wschód w kierunku Ponieca, Krobii, Gostynia jest też tego bardzo dużo. Bardzo dużo znanych grodów: Karzec, Krobia, Daleszyn, Stary Gostyń. Są znane te grody, są wstępnie rozpoznane. Znamy ich chronologię. Może był to jakiś kompleks szerszy być może plemienny, być może związany z początkami właśnie państwa polskiego, właściwie może nie początkami państwa polskiego, tylko wolę określenie z rozwojem terytorium zarządzaniem przez Mieszka I.
MK: Bardziej precyzyjne określenie.
ŁL: Tak. To dopiero było wszystko później.

MK: Wszystkie te odkrycia wydają mi się bardzo ważne i myślę sobie, że ta wystawa jest też po to żeby je spopularyzować i z tą popularyzacją mam troszeczkę problem, bo wydaje mi się, że mało mówi się o tych odkryciach, a to są początki osadnictwa na terenach na których my teraz mieszkamy. To jest bezpośrednio połączone z naszą historią. Dlaczego takie odkrycia nie przebijają się jakoś do świadomości?
ŁL: Czy ja wiem, moim zdaniem się przebijają. Nasza firma prowadzi profil na Facebooku i wiem, że zainteresowanie tego rodzaju postami było bardzo duże. Z tego co wiem zainteresowanie otwarciem wystawy i samą wystawą w mieście jest.
ŁL: Wcześniej były oczywiście badania. Wykonywali je badacze, którzy nie mogli stosować jeszcze technik cyfrowych, tak jak my. Te badania były wybitnie wykonane i opracowane. Dzięki temu tak naprawdę została ustalona cała metodyka, periodyzacja na której my teraz bazujemy.
Jeśli chodzi o archeologię to z tego co widzę w mediach zainteresowanie archeologią jest duże. Wielu archeologów prowadzi jakieś działania popularyzujące własne znaleziska i ogólnie archeologię. Jest wspaniały kanał, który polecam Archeolog w Szpilkach prowadzony przez archeolożkę, która bardzo fajny sposób opowiada o niektórych rzeczach, pokazuje tę archeologię.
Oczywiście mity pokutują, że archeolodzy wstrzymują pracę i tak dalej. Co oczywiście jest nieprawdą i kłamstwem. W wyjątkowych sytuacjach takie sytuacje się zdarzają. Na ogół jest to związane z niedopełnieniem pewnych formalności z Urzędem Ochrony Zabytków. Trzeba pamiętać, że na pieczy tego wszystkiego stoi Urząd Ochrony Zabytków, który też ma w jakiś sposób pewne ograniczone możliwości, budżety i musi stosować się do prawa, które jest napisane tak a nie inaczej.
Jeśli chodzi o samą popularyzację to przykład chociażby tutaj w Lesznie, że muzeum, że dyrekcja, że pracownicy muzeum bardzo zaangażowali się, poparli ten pomysł.
Ta wystawa to praca kilku osób, zespołu w skład którego wchodził Adrian, Paulina, Tomek, wspierała go pani dyrektor. Oczywiście też częściowo Marta. Ja, mój współpracownik Wojtek. To jest praca zespołowa. Praca nas wszystkich. Dziękuję mojemu zespołowi! Bo ja teraz opowiadam państwu o tym wszystkim, a to jest praca iluś tam osób. To nie jest tylko mój sukces, to jest sukces nas wszystkich Rolanda, Kuby, Wojtka, z którymi współpracuję, Jurka, o którym wspomniałem Olka, który jest naszą geodet, Maksa. To jest praca wielu osób, które to wszystko musiały zrobić. Musiały? Nie, zrobiły! Nie musiały…
MK: To jest chyba taka praca z pasji!
ŁL: Tak, wiadomo jeśli robi się coś i jest w tym jakaś pasja, zainteresowanie to to pomaga. A jeśli są to tylko pieniądze to…
MK: Trochę mało?
ŁL: To zależy. Ale jak jeszcze do tego jest fajna otoczka, historia i właśnie zainteresowanie, fajny zespół z którym się współpracuje, no to czego chcieć więcej.



MK: Nad czym państwo teraz pracują?
ŁL: Obecnie nie robimy stricte naukowych badań. Prowadzimy w badania archeologiczne jako firma w formie nadzoru archeologicznej na przykład w Śremie w tym momencie na rynku chociażby. Aczkolwiek tam nie ma jakichś głębszych prac ziemnych, ale tak naprawdę inwestycja dopiero się rozpoczęła. Nigdy nie wiadomo. Śrem również jest bardzo ciekawym miastem.
Zresztą prawda jest taka, że jak tak się wgłębimy to każda z tych miejscowości naszych tu w okolicy, każdy teren kryje naprawdę niesamowitą tajemnicę, zagadkę związaną z przeszłością tego miejsca.
MK: No chodźmy po tych wszystkich miejscach i myślmy sobie co tam pod spodem się kryje!
ŁL: Dokładnie tak. Pamiętajmy jednak o tym, że jeśli chcielibyśmy kopać i poszukiwać tego na własną rękę to wymaga to zgody.
MK: Nie róbmy tego?
ŁL: Można to robić tylko wymaga to zgody. Trzeba dopełnić pewnych formalności i wtedy można to robić. Tak powinno być, bo jest wielu pasjonatów historii, którzy nie mieli możliwości albo nie mogli skończyć archeologii czy jakiś nauk pokrewnych np. historii, a ich fascynacja i chęć przeżycia przygody odkrycia jest ogromna.
I to można w Polsce na szczęście robić, już. Aczkolwiek warto tutaj troszeczkę się wyedukować. Teraz są możliwości, wiedza dostępna jest w internecie w bardzo szerokim zakresie. No i trzeba dopełnić formalności związanych właśnie z zapisanymi w ustawie o ochronie zabytków, uzyskać pozwolenie od wojewódzkiego konserwatora zabytków.
MK: Zachęcamy i zachęcamy też do przyjścia na wystawę w Muzeum Okręgowym w Lesznie.
ŁL: Oczywiście. Zapraszamy!
Wystawa czasowa „W poszukiwaniu początków Leszna. Archeologiczne ślady wczesnośredniowiecznego osadnictwa na terenie miasta” w Muzeum Okręgowym w Lesznie trwa do 26 października 2025 roku.