13 maja 2021

Znowu (po)kochamy ceramikę – Muzeum Ceramiki w Bolesławcu

W tym odcinku stając w drzwiach Muzeum Ceramiki w Bolesławcu patrzymy w przeszłość. Historię bolesławieckiej ceramiki opowiadają nam kilkusetletnie dzbanki, wazony i talerze. Dowiadujemy się jak z wody i gliny stworzyć markę rozpoznawalną na całym świecie.

Polska ceramika przeżywa ostatnio renesans, a przynajmniej mi się tak wydaje. Od jakiegoś czasu coraz częściej trafiam na zachwyty filiżankami i wazonami, które jeszcze niedawno odstawiane były daleko w głąb babcinych kredensów. Te z Pruszkowa, z Mirostowic, z Włocławka. Kiedyś były przy ciężkie, toporne, nieciekawe a dziś podpisane hasztagami retro i vintage pięknie się klikają. Wystarczy przejrzeć kilka zdjęć najmodniejszych wnętrz, na pewno będzie tam ceramika, albo ta stara- retro, albo zupełnie nowa… Te nowe kubeczki, talerze, patery z małych autorskich pracowni, których jest coraz więcej też są rozchwytywane. Ewidentnie coś jest na rzeczy.

A skoro renesans, odrodzenie, to znaczy, że coś musiało być wcześniej. I było. I to była (i wciąż jest) ceramika z Bolesławca. To z jej wielowiekowej tradycji czerpią współcześni twórcy. Dlatego dziś patrzymy w ceramiczną przeszłość, a historię o tym jak z wody i gliny zrobić markę znaną właściwie na całym świecie opowiada nam Muzeum Ceramiki w Bolesławcu.

Jesteśmy na Dolnym Śląsku, mamy 50 kilometrów do Niemiec, 50 kilometrów do Czech. Na styku różnych kultur nad rzeką Bóbr, wyrósł tu Bolesławiec – Boleslavia, Bunzlau, trochę polski, trochę czeski, trochę niemiecki. Długa, bo już ponad 750-letnia historia miasta naznaczona jest zmianami, miasto przechodziło z rak do rąk, w ramach wojen i  zmian granic, które były ich konsekwencją. Przez te wszystkie lata jedna rzecz była stała – ceramika.

Historia ceramiki w Bolesławcu zaczyna się właściwie wtedy kiedy zaczyna się historia samego Bolesławca. Nie ma w tym nic dziwnego, bo tam gdzie jest glina tam prędzej czy później będzie garncarz i będą naczynia. Tak to było w średniowieczu, ludzie rozglądali się wokół siebie i po prostu to wykorzystywali. A w okolicach Bolesławca było wszystko co potrzebne do wyrobu ceramiki, przede wszystkim dobra glina.

Co prawda pierwsza wzmianka o garncarzu z Bolesławca pochodzi z 1390 roku, ale to nie znaczy, a na pewno nie wyklucza, że wcześniej mieszkańcy wytwarzali gliniane naczynia. Na poważnie i bardziej oficjalnie zaczęło być w XVI wieku, działał wtedy w Bolesławcu cech garncarzy. W porównaniu do innych miast europejskich, gdzie było czasem kilkanaście, kilkadziesiąt warsztatów, w Bolesławcu było ich niewiele.  Ale nie dlatego że nie było chętnych, tylko dlatego, że ograniczał ich liczbę przywilej, chociaż w tym kontekście słowo „przywilej” akurat się nie sprawdza. W każdym razie prawo ograniczało liczbę warsztatów garncarskich do pięciu. I ta sytuacja trwała dość długo, bo do połowy XVIII wieku.

Potem produkcja się rozpędzała, ważny był przełom XIX i XX wieku. Mniej więcej w tym czasie zaczęto dekorować naczynia za pomocą stempelków. I to jest istotne, bo ta dekoracja stempelkowa jest najbardziej charakterystyczną cechą bolesławieckiej ceramiki, do dziś naczynia są zresztą dekorowane w ten sposób. Jestem pewna, że widzieliście ten wzór. Stempelki najpierw były gumowe, potem (i tak też jest teraz) są z takich małych skrawków gąbki. Wycina się w nich kółeczka, lub inne fikuśne kształty, macza w farbie i stempluje. Wszystko ręcznie – i wtedy te 100 lat temu i teraz.

W zakładach ceramicznych Bolesławiec, naczynia są nie tylko ręcznie dekorowane, ale też ręcznie formowane, szlifowane, wygładzane a potem ręcznie szkliwione.

Każdy dzbanuszek jest wynikiem ręcznej pracy kilku osób i każdy jest przez to trochę inny, unikatowy. Ten tradycyjny sposób, który oczywiście jest w jakiejś tam części zmechanizowany, ale w którym wciąż najważniejszy jest człowiek, sprawia, że podchodzi się do tych naczyń inaczej. No przynajmniej ja tak mam, że mnie to zatrzymuje na chwilę, urzeka.

Oprócz zakładów ceramicznych „Bolesławiec” w Bolesławcu działają też inne manufaktury, ale wszystkie one wyrosły i czerpią z  tej samej kilkusetletniej tradycji, która zaczęła się od średniowiecznych garncarzy.

Całą tę historię, to jak zmieniała się, doskonaliła ceramika bolesławiecka przez lata, jakie miała znaczenie dla miasta i jego mieszkańców opowiada Muzeum Ceramiki. I mimo, że muzeum w nazwie ma ceramikę, to jest tak naprawdę muzeum miejskim. Ma dwa działy w dwóch budynkach – jeden to dział historii miasta na ulicy Kutuzowa, a drugi to dział ceramiki w budynku po drugiej stronie rynku, przy ulicy Mickiewicza. Oddalone od siebie 4 minuty spacerem.

Budynek przy Mickiewicza już ponad 100 lat jest siedzibą muzeum. Pierwsze muzeum w Bolesławcu zostało otwarte w 1911 roku, co prawda działało z przerwami, taką najdłuższą chyba była ta po II wojnie światowej, kiedy po prostu nie było czego wystawiać, bo prawie całość ekspozycji zaginęła i nie wiadomo co tak naprawdę stało się z tą kolekcją.

Są różne hipotezy  – możliwe, że kolekcję zabrali Niemcy, możliwe, że rozkradli i zniszczyli ją Rosjanie. Może trochę ci i trochę ci.  Nie wiadomo na przykład co stało się z wielkim garncem – i kiedy mówię wielkim to to znaczy, naprawdę wielkim. To był popis umiejętności miejscowych garncarzy, wykonał go mistrz Joppe w 1753 roku. Naczynie było ogromne, wysokie na ponad 2 metry, o pojemności prawie 2000 litrów i wadze 600 kilogramów. Jedna rzecz to było uformowanie go, ale druga i to dużo trudniejsza to było wypalenie tak aby nie pękł. W czasie kiedy powstał, czyli w połowie XVIII wieku było to prawdopodobnie największe naczynie na świecie. I zaginęło. Teraz w muzeum można obejrzeć jedynie kopie.

W każdym razie zbiorów nie było, i trzeba je było budować praktycznie od zera. Bardzo pomogło Muzeum Śląskie we Wrocławiu, muzeum otwarto ponowie w 1953 roku, z przerwą na remont w latach 60. działa do dziś.  Mimo tych powojennych strat muzeum posiada największą kolekcję ceramiki bolesławieckiej na świecie. Jednym z najstarszych jej przykładów jest konew z XIII wieku, odkryta podczas prac archeologicznych na rynku, jest tez zbiór ceramiki niemieckiej, holenderskiej, który tworzy ciekawy kontekst dla wyrobów z Bolesławca.

Idzie nowe

Pod koniec kwietnia 2021 została potwierdzona informacja o tym, że jest zielone światło dla generalnego remontu nowej siedziby muzeum. Będzie nią Pałacyku Pücklera przy ulicy Zgorzeleckiej, wcześniej była tu szkoła więc budynek, a właściwie cały kompleks wymaga sporo pracy. Wszystko dzieje się w ramach funduszy norweskich.

Jak mówi prezydent Bolesławca to nie będzie tylko nowa siedziba – to będzie nowa jakość myślenia o ceramice. Widziałam wizualizacje wnętrz i no one naprawdę robią wrażenie, jasno, nowocześnie, ale wszystko bazuje na tych najbardziej rozpoznawalnych dekoracjach Bolesławca, na pawich oczkach i granatowych kropkach (czyli dekoracji D-42). Remont ma się skończyć w 2023 roku i jeśli nie teraz to wtedy na pewno trzeba się będzie do Bolesławca wybrać.