2 września 2021

Magdalena Abakanowicz, Abakan żółty

W tym odcinku stajemy przed wyzwaniem! Pośród sizalowych włókien, z których Magdalena Abakanowicz w 1967 roku utkała Abakan żółty (obecnie w kolekcji Muzeum Narodowego w Poznaniu) szukamy odpowiedzi na pytanie: czym on właściwie jest. Pomaga nam w tym historia powstania abakanów, zapis wrażeń z wystawy w Muzeum Narodowym w Poznaniu i wiedza eksperta: czy abakany się pierze?

Ten odcinek powstał przy okazji wystawy Magdaleny Abakanowicz, która trwała w Muzeum Narodowym w Poznaniu od 8 sierpnia do 24 października 2021 roku. To był idealny moment żeby opowiedzieć o Abakanowicz i jej abakanach. Ten odcinek powstałby i tak prędzej czy później, nawet gdyby tej wystawy nie było, bo nie da się opowiadać o polskich zbiorach, i w ogóle o polskiej sztuce, a na pewno sztuce współczesnej, BEZ Magdaleny Abakanowicz. To jest taka postać, a przede wszystkim taka sztuka, która od lat i wciąż, bardzo dużo znaczy na arenie międzynarodowej. Nazwisko Abakanowicz i jej prace, są znane na całym świecie od Stanów po Japonię. To była artystka – rzeźbiarka, która poważnie zamieszała w świecie sztuki! Wprowadziła tkaninę na artystyczne salony, do najważniejszych muzeów, galerii sztuki, nadała jej status pełnoprawnego dzieła sztuki. A potem poszła dalej, bo jak sama mówiła:

 

„Najciekawiej jest posługiwać się techniką, której się jeszcze nie zna, i budować formy, których się jeszcze nie zna”
Magdalena Abakanowicz

Jej artystyczną drogę można przejść odwiedzając wystawę w Poznaniu.  Ona jest oczywiście drogą na skróty, bo po prostu nie da się w jednym miejscu zebrać wszystkich prac artystki, chociażby dlatego, że część z nich jest w różnych miejscach na stałe, jak na przykład grupa kilkudziesięciu figur czyli Nierozpoznani na Cytadeli w Poznaniu. Na wystawie jest twórczość Abakanowicz w pigułce i to pigułka w zupełności wystarcza i gwarantuję, że działa nawet kilka dni po zażyciu!

Zaraz po wejściu na wystawę, już w pierwszej sali spotykamy abakany. I słowo spotykamy jest tu bardzo na miejscu, bo to są twory, może nawet stwory. Miałam wrażenie, że naprawdę nie potrzeba wiele żeby ożyły. Zresztą lekko, prawie niezauważalnie się ruszały i to pewnie jeszcze potęgowało to wrażenie. Ekspozycja wyglądała spektakularnie. W jej centrum, przy samym suficie podwieszone były cztery płachty tkaniny w kolorach pomarańczowym i brązowym. Każda z nich miała około 10 metrów, to jest mniej więcej tyle co 3 piętra standardowego budynku, naprawdę imponująca kompozycja. Abakanowicz stworzyła ją do wnętrza Muzeum Państwa Polskiego w Gnieźnie z przeznaczeniem do klatki schodowej, stąd te rozmiary. I jak staje się u jej stóp to tytuł „Kompozycja monumentalna” jest oczywisty.

Wokół niej na prostych stelażach wisziały inne abakany. Bliżej wejścia te wcześniejsze – tkane reliefy, a potem te które są już właściwie rzeźbami, chociaż Abakanowicz nazywała je antyrzeźbami.

Tego co Abakanowicz zrobiła z tkaniną na początku lat 60. nikt wcześniej nie zrobił. Najpierw w 62 roku było Międzynarodowe Biennale Tkaniny w Lozannie i tam Abakanowicz pokazała jeszcze nie abakany, ale tkaninę, która zapowiadała to, co miało się stać. A potem było Międzynarodowe Biennale w Sao Paulo, w Brazylii, 1965 rok. Abakanowicz dała tkaninie trzeci wymiar, po prostu utkała rzeźbę, która nie była tak naprawdę rzeźbą w tradycyjnym jej rozumieniu, i nie była też już tkaniną. Była abakanem. To był moment przełomowy dla Abakanowicz, wtedy zaczęła się jej międzynarodowa kariera. A dla sztuki to była rewolucja! Bo do tej pory tkactwo to było rzemiosło, a dzięki Magdalenie Abakanowicz stało się sztuką.

Dalej na wystawie obejrzeć można prace z późniejszych etapów jej twórczości, przede wszystkim rzeźby, prace z serii jak „Odwróceni” czy „Mutanty”

Bardzo ciekawy jest też projekt zagospodarowania części Paryża, który powstał na konkurs w 1990 roku. Abakanowicz zaproponowała wybudowanie kilkudziesięciu budynku, które w całości porośnięte będą roślinami, z urządzeniami do pozyskiwania energii ze słońca i z wiatru na dachach.

Jak podkreślała chodziło o przekształcenie zanieczyszczonych i zdehumanizowanych terenów w takie, w których chce się mieszkać. Koncept sprzed 30 lat, a mam wrażenie, że przydałby się w wielu polskich miastach teraz!

Bardzo dobrze pamiętam kiedy pierwszy raz zetknęłam się z abakanem. To było w podstawówce, raczej w jakiejś młodszej klasie. Brałam udział w konkursie, pierwszy etap polegał na tym, że trzeba było zgromadzić informacje na temat osób z podanej listy i potem ta wiedza była sprawdzana. Wtedy po raz pierwszy dowiedziałam się o rzeźbiarce Magdalenie Abakanowicz, czyli gdzieś mniej więcej  w 1999 roku.

Abakanowicz miała wtedy przed sobą jeszcze przynajmniej dekadę intensywnej pracy, w tym czasie mogła kończyć już figury do instalacji „Caminando”, tej którą kupił Robin Wlliams, a która w 2019 roku została sprzeda w Desie za rekordową kwotę 8 mln zł. Nie powstali jeszcze wtedy Nierozpoznani, oni mieli stanąć na Cytadeli dopiero za 3 lata. Ale abakany już były, bo to przecież lata 60. i 70. , „Abakan żółty”, nasz główny bohater, o którym jeszcze nie powiedziałam ani słowa, to praca z roku 1967.

Pamiętam jak byłyśmy z mamą w bibliotece i kartkowałyśmy encyklopedię. I wydaje mi się, że właśnie tam, w tej encyklopedii, było zdjęcie Abakanowicz i abakanu. To było małe, niewyraźne, czarno-białe zdjęcie, ale i tak ten abakan wyglądał przedziwnie.

I teraz też, kiedy stanęłam przed „Abakanem żółtym” moja pierwsza myśl to było to, że jest przedziwny. Weszłam na tę wystawę na pewniaka, ze wszystkimi moimi historyczno-sztucznymi narzędziami do analizy i interpretacji, czyli uzbrojona po zęby. I się bardzo zdziwiłam, bo nic nie pasowało. Miałam takie wrażenie, że abakany wytrąciły mi wszystkie moje sprawdzone narzędzia z rąk. I nic mi nie zostało. Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić z tymi pracami, jak a nie patrzeć, jak odbierać.

To co mnie bardzo zainteresowało to materiał.  „Abakan żółty” jak większość abakanów jest zrobiony z sizalu. Abakanowicz w innych pracach używa też wełny, lnu, końskiego włosia. Ale często podstawą jest sizal – czyli włókno z liści agawy, bardzo wytrzymałe, sztywne, ale mimo to dobrze się je formuje. Bez większego problemu można je barwić albo wybielać. Sizal jest powszechnie używany, to nie jest jakiś wymyślny, ekskluzywny materiał i to on w dużej mierze  decyduje o właściwościach tkaniny.

Z bliska ta tkanina jest chyba jeszcze bardziej fascynująca niż z daleka. Może dokładnie przyjrzeć się poszczególnym włóknom, prześledzić jak zostały ze sobą połączone i jak skomplikowane tworzą struktury. Będąc tak blisko bardzo chce się je dotknąć. Niektórzy mówią, że nawet zawinąć jak w ogromny koc. Abakanowicz zresztą sama tak robiła, zakładała też, że abakany będą dotykane. Ale nie można tego robić, a przynajmniej nie długo i nie jak ktoś patrzy.

Na swój wiek, czyli 54 lata to „Abakan żółty” jest w świetny stanie, nie jest brudny czy zakurzony kolor jest wciąż bardzo intensywny,  to mnie bardzo zaskoczyło i zaczęłam się zastanawiać: Jak się dba o abakany? Czy się je odkurza? Czy się je pierze? Czy one się prują? 

To jasne, że na wystawie nie znalazłam odpowiedzi, ale wiedziała do kogo się zwrócić – zadałam te pytania Michałowi Błaszczyńskiemu. Michał Błaszczyński to historyk sztuki,  muzealnik i to taki muzealnik z pasji. Michał w Muzeum Narodowym w  Poznaniu, konkretnie w Muzeum Sztuk Użytkowych opiekuje się między innymi tkaninami, czyli także „Abakanem żółtym”.  Michał powiedział, że z abakanami ogólnie trzeba się obchodzić bardzo delikatnie, żeby nie połamać włókien. Szczególnie przy transporcie jest to duży problem, bo trzeba abakany naprawdę umiejętnie składać. Na przykład kiedy „Abakan żółty” jechał kilka lat temu do Rygi, na wystawę to do zabezpieczenia, żeby nie stracił kształtu, trzeba było użyć rur.

Jeśli chodzi o czyszczenie to wszyscy starają się trzymać zasady: lepiej zapobiegać niż leczyć. To znaczy bardzo dba się o warunki ekspozycji albo przechowywania. I TAK: abakany się odkurza – znowu bardzo delikatnie i nie bezpośrednio tylko na przykład przez siateczkę. Podobno w Łodzi zdecydowali się nawet na użycie odkurzana wodnego, ale na bardzo niskich obrotach i bardzo ostrożnie. Michał powiedział też, że do tej pory nikt jeszcze nie robił gruntownej konserwacji abakanu. Czasem się je delikatnie podszywa, używa się wtedy odpowiednio barwionego sizalu i tyle, ale poważnej konserwacji nie było.

Nasz poznański abakan – czyli „Abakan żółty”, nie ma specjalnie szansy się ubrudzić ani zniszczyć, bo, co może dziwić, nie jest eksponowany na stałej wystawie. Jest wyciągany od czasu do czasu. Dlaczego? Tym razem odpowiedzi udziela sama Abakanowicz, mówi:

„Abakan jest wymagający. Potrzebuje szczególnej troskliwości i szczególnej ekspozycji”

O taką ekspozycję zadbali organizatorzy wystawy „Magdalena Abakanowicz. Jesteśmy strukturami włóknistymi”.  Abakany są naprawdę świetnie wystawione i trzeba to wykorzystać, bo one znowu zaraz trafią do magazynów! Wystawa trwa do 24 października. A jeśli nie w Poznaniu, to okazja na spotkanie z abakanami może być we Wrocławiu, bo Wrocław ma dużą kolekcję i na przykład w Łodzi. Polecam Wam bo to twory przedziwne, jedyne w swoim rodzaju, działające mocno na wyobraźnię.