31 lipca 2024

Irène Lagut. Kobieta Picassa?

W tym odcinku przy okazji recenzji powieści amerykańskiej pisarki Jeanne Mackin „Kobiety Picassa” poznajemy bliżej Irène Lagut, awangardową artystkę związaną z paryską bohemą początków XX wieku.

Odcinek powstał w ramach współpracy z Wydawnictwem Znak, wydawcą książki „Kobiety Picassa”.

„Nachyliła się do mnie żeby nikt poza mną nie słyszał jej słów. – Boję się jednego. Że przejdę do historii tylko jako muza i kochanka Pabla. Nikt nie będzie pamiętał o mojej sztuce. Pomożesz mi w tym?” – Pomogę!

 

To zdanie to fragment książki „Kobiety Picassa” Jeanne Mackin. Książka swoją światową premierę miała w styczniu, a w polskim tłumaczeniu pojawiła się na początku lipca. Wydało ją wydawnictwo Znak, które jest partnerem tego odcinka Gablotek, z czego się bardzo cieszę.

„Kobiety Picassa” były na mojej, wciąż wydłużającej się liście książek do przeczytania, od kiedy pojawiły się w zapowiedziach premier wydawniczych. Przyciągnęły mnie do tej książki 3 rzeczy – wszystkie 3 są na okładce!

Po pierwsze to kobiety w tytule! I to kobiety Picassa – a Pablo Picasso wiązał się z bardzo interesującymi kobietami, również artystkami. O jednej z nich, Irène Lagut, opowiem Wam dziś więcej i to właśnie będzie spełnienie tej prośby z początku odcinka.

Pablo Picasso, źródło: Wikipedia

Po drugie- kobiety PICASSA. Stosunek Pabla Picassa do kobiet, to jak je traktował, jak się o nich wypowiadał, to wątek, który pojawia się coraz częściej. Z relacji jego długoletniej partnerki, matki jego dwójki dzieci – Calude’a i Palomy, a przede wszystkim artystki Françoise Gilot dowiadujemy się, że podczas trwania ich związku Picasso znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie. Pewnego razu zgasił na jej policzku palącego się papierosa, a później oznaczoną w ten sposób namalował.

 

Françoise Gilot i Pablo Picasso, źródło: Wikipedia

Gilot nie była odosobnionym przypadkiem. Zresztą w książce jest sporo fragmentów, które to podkreślają, można przeczytać, że Picasso „to egocentryk i potrafi był okrutny”,  że „był draniem”, że „wyrobił sobie reputację kobieciarza, babiarza, cudzołożnika”.

To duża zaleta tej książki, że autorka, choć nie kryje swojego zachwytu sztuką Picassa, w żaden sposób go nie wybiela. Ustami swoich bohaterek maluje portret charyzmatycznego przemocowca, który jest geniuszem.

Jeanne Mackin w wywiadzie w podcaście The Chris Voss Show powiedziała, że wyrobienie sobie własnego zdania o Picassie, było jednym z powodów, dla których napisała te książkę. Znała jego sztukę, słyszała  o jego reputacji, chciała to zweryfikować, potwierdzić.

Praca nad książką zajęła jej 4 lata, z czego wiele tego czasu to były badania, oprócz mnóstwa wizyt w muzeach i galeriach, przede wszystkim czytanie biografii Picassa, czytanie i oglądanie wywiadów z nim i z ludźmi z jego otoczenia.  Ta książka, mimo że jest powieścią, fikcją, to zbudowana jest na bardzo mocnej bazie historycznej, na faktach.

I to jest właśnie trzecia rzecz, która mnie do tej książki przyciągnęła. Ten niewielki napis na dole okładki – „powieść”. Wpisanie wymyślonej historii i wymyślonych bohaterów, w prawdziwe zdarzenia, w sytuację polityczną i społeczną nadaje fikcji dodatkowej wartości, a historię, suche fakty, ożywia. To sprawia też, że „Kobiety Picassa”, są idealne na teraz, na wakacje, kiedy trudniej się czyta non-ficiton, reportaże, biografie, książki historyczne. Lato po prostu sprzyja czytaniu powieści.

A z tej dodatkowo możemy się bardzo dużo dowiedzieć. Mamy dwie linie czasowe, które dzieli 30 lat. W roku 1953 żyje Alana Olsen, główna bohaterka, historyczka sztuki, dziennikarka, która zaczyna pracę nad bardzo ważnym dla jej kariery artykułem o Picassie. Pisała już o nim pracę na studiach i dlatego dostała to zlecenie. Mimo początkowych wątpliwości zgadza się, bo jak czytamy w książce, u niej w domu:

„…Picasso był postacią niemal boską, a przynajmniej olbrzymem, największym artystą jaki kiedykolwiek stąpał po ziemi, ze swoimi płodnymi epokami - wczesnym kubizmem, okresem błękitnym, różowym, neoklasycznym, z monumentalnymi postaciami, kobietami o łagodnych obliczach i oczach.”
Jeanne Mackin, Kobiety Picassa

Matka Alany uwielbiała Picassa, zbierała córkę do Metropolitan Museum i do galerii Rosenberga, by oglądać jego prace, ściany ich mieszkanie wyklejone były reprodukcjami jego prac. W ramach pisania artykułu Alana spotyka się z Sarą Murphy, znajomą Picassa, która opowiada jej o wyjątkowym lecie w 1923 roku.

 

Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku, źródło: Wikipedia

I to druga linia czasowa, przenosimy się na francuską riwierę gdzie gorące lato spędza Sara Murphy ze swoją rodziną i Picasso ze swoją. Nie opowiem Wam więcej – ale się dzieje!

Wracamy z naszą bohaterką do lat 50., jesteśmy w Nowym Jorku, żyjącym dochodzeniami w sprawie domniemanych komunistów. Ten kontekst polityczny jest ważny, bo według Jeanne Mackin Alana potrzebowała mocnego osadzenia we współczesnej sobie polityce, żeby wpisać się w historię swojej rodziny; musiała mieć własne silne przekonania.

Trafiamy też w tej linii czasowej do Francji do małej miejscowości, w której Picasso ma pracownię ceramiczną. Miejsca są prawdziwe, w niektórych przypadkach dostajemy nawet dokładne adresy! Opisy są bardzo sugestywne i plastyczne, czuć atmosferę tych miejsc.

Antibes miasteczko, w którym dzieje się akcja, źródło: pixabay

Prawdziwe są też postacie – oczywiście Picasoo, ale też Sara Murphy, Amerykanka, która przyjechała do Paryża po wojnie, by tu żyć i dobrze się bawić. Była duszą towarzystwa, podobno to ona zapoczątkowała modę na wyjazdy wakacyjne na Riwierę francuską. Prawdziwa jest żona Picassa – Olga, i ich syn. Wspomniana jest też Françoise Gilot z dziećmi, a także druga żona Picassa Jacqueline Roque, która spędziła z nim ostatnie lata jego życia, izolując go od świata.

To przez ich pryzmat poznajemy Picassa i jego sztukę. Narracja w książce jest rozdzielona między 3 kobiety i dzięki temu dostajemy różne perspektywy, poznajemy różne detale, np. jaki kapelusz nosił Picasso i w jaki sposób jadł. Te szczegóły sprawiają, że zbliżamy się do Picassa i jeszcze mocniej zatapiamy się w historię.

Sara Murphy z mężem oraz Olga Khokhlova, żona Picassa, źródło: Wikipedia

Choć w książce wspomnianych jest wiele kobiet Picassa,  ja opowiem o jednej – o Irène Lagut. Trochę na przekór temu co na samym początku książki mówi jeden z bohaterów, redaktor gazety „Art Today”, dla której Alana pisze artykuł. Dziewczyna proponuje, że zamiast o Picassie napisze może lepiej o Lagut, a on jej na to: ”Pierwsze słyszę. Kobieta. Pewnie i marny z niej artysta”.

No i właśnie nie, panie redaktorze. Właśnie nie!

Irène Lagut, źródło: Wikipedia

W książce poznajemy Irène już w pierwszej scenie, kiedy rozstaje się rano z Picassem w jego pracowni. Miejmy to za sobą – tak, Irène Lagut była kochanką Picassa. Jego niedoszłą żoną i to była jej decyzja, a Picasso długo miał jej to długo za złe. Ale Irène była przede wszystkim artystką, silnie związaną z paryskim środowiskiem przełomu wieków i początku XX wieku, czyli z paryską bohemą. Jeanne Mackin opisuje Irène jako kobietę pełną pasji, która szybko się nudzi, lubi kiedy dużo się wokół niej dzieje. I bardzo możliwe, że tak było.

Irène urodziła się jako Marie-Reine Onasime Lagut, ale znana była jako Irène – tak też podpisywała swoje prace, jako Irène L. albo Irène Lagut. Zaczęła malować jako młoda dziewczyna. Bardzo szybko poznała i zaprzyjaźniła się z innymi artystami i artystkami działającymi wtedy w Paryżu, pomyślcie o ważnych postaciach z tamtego czasu, które tworzyły awangardę, Irène najpewniej piła z nimi whisky i rozmawiała w papierosowych oparach do później nocy.

Znała oczywiście  Picassa, ale przyjaźniła się też z Apollinaire’em – pisarzem, awangardzistą, tym który wymyślił termin surrealizm. Zresztą to on napisał tekst towarzyszący jej pierwszej ważnej wystawie, na której zaprezentowała swoje akwarele. Miała trochę ponad 20 lat.

Od lat 20. czyli od momentu powrotu po wojnie, na artystyczna mapę Paryża, Salonu Artystów Niezależnych, wystawia tam swoje prace. Salon Artystów Niezależnych działał w Paryżu od 1884 roku, wśród założycieli byli m.in. Paul Signac, to było ważne miejsce, w którym kształtowała się nowa sztuka, to tu wyznaczono trendy, tu toczyły się ważne dyskusje, tu pojawiali się najważniejsi awangardowi artyści epoki.  I tak się składa, że  twórczość Irène, była częścią tego procesu, tej zmiany.

Co ciekawe oprócz Irène w Salonie Artystów Niezależnych można było zobaczyć prace Alicji Halickiej, artystki o której Sylwia Zientek pisze, że była pierwszą kobietą kubistką. Halicka razem z mężem, również kubistą, obracali się w towarzystwie paryskim w latach 20. i 30. Jestem bardzo ciekawa czy artystki się znały (myślę, że tak) i co myślały o swoich pracach.

 

Alicja Halicka z mężem na zdjęciu w książce Sylwii Zientek "Polki na Montparnassie"
Portret Picassa autorstwa Irène z 1923 roku, źródło: Christie's

Irène malowała portrety, kobiet, dzieci, znajomych (np. Apollinaire’a), ale także martwe natury i sceny cyrkowe. Jej prace pojawiają się na aukcjach w ważnych domach aukcyjnych.

Na przykład w 2018 roku w Christie’s za 3 500 euro sprzedany został jej malutki portret Picassa, malutki bo miał tylko 21,1 x 16,2 cm – to tyle ile mniej więcej ma okładka książki „Kobiety Picassa”.

Na portrecie, nakreślonym tuszem, kilkoma zaledwie ruchami wyróżniają się przede wszystkim ogromne ciemne oczy Picassa. To nie jest łagodne spojrzenie, choć nie jest też agresywne. Jest skupione, pytanie na czym. W książce jest takie zdanie o tym, że Irène ostatecznie nie wyszła za Picassa, bo wiedziała, że ten należy tylko do swojej sztuki, że nic i nikogo nie pokocha bardziej niż sztuki.

I myślę sobie, że ten Picasso z portretu patrzy na Irène nie jako człowieka, kobietę, artystkę, tylko raczej jako na obiekt, który można namalować, przełożyć na obraz. I do pewnego czasu to jej pasowało, a przestało i ich drogi wreszcie się rozeszły. Portret powstał w 1923 roku, kiedy ich romans dobiegł końca.

Tu możecie zobaczyć więcej prac Irène Lagut: KLIK

Postać Irène związana jest z jeszcze jednym ważnym wątkiem w książce. W wielu momentach pojawia się obraz Picassa „Kochankowie”, nad którym artysta pracuje w 1923 roku. Możecie zobaczyć go tu: KLIK

Pozuje do niego Irène, ale ostatecznie w zakończeniu książki sama zastanawia się nad tożsamością modelki i dochodzi do bardzo ciekawego wniosku. Te jej rozważania są piękną klamrą – bardzo lubię takie literackie zabiegi, kiedy historię otwiera i zamyka jeden motyw.

Niestety znaczenie „Kochanków” nie zostało wydobyte w polskim tłumaczeniu tytułu – jego wersja angielska brzmi „Picasso’s Lovers” – i można ten tytuł przetłumaczyć jako „Kochanki Picassa”, czyli „Kobiety Picassa”, ale też jako „Kochankowie Picassa” – obraz „Kochankowie” namalowany przez Pabla Picassa.

Nie udało mi się dotrzeć do żadnego wywiadu, w którym Jeanne Mackin wyjaśnia tytuł, a bardzo chciałabym wiedzieć, co miała na myśli, bo skłaniam się raczej ku tej wersji z obrazem, bo to on wciąż powraca w książce.

„Kobiety Picassa” Jeanne Mackin możecie kupić tu: KLIK