11 kwietnia 2024

Fałszerze – rozmowa z Olą Doligalską

W tym odcinku rozmawiam z Olą Doligalską, historyczką sztuki, autorką profilu @porozmawiajmyosztuce na Instagramie. Ola opowiada o fałszerzach dzieł sztuki – Tonym Tetro i Hanie van Meegerenie. Omawia ich motywacje i metody pracy. Wspomina też o falsyfikatach, które pojawiają się w Polsce.

Odcinek powstał w ramach współpracy z Wydawnictwem Znak Literanova, wydawcą książki „Być jak Caravaggio. Życie i oszustwa genialnego fałszerza dzieł sztuki” o życiu Tony’ego Tetro.

Czemu malarze zostają fałszerzami? Czy trzeba być wybitnym artystą żeby tworzyć przekonujące falsyfikaty? Co wspólnego z fałszowaniem obrazów ma piec do pizzy? 

O tym rozmawiam z Olą Doligalską, historyczką sztuki, edukatorką, autorką profilu @porozmawijamyosztuce i miłośniczką malarstwa Caravaggia, co – jak się przekonacie za chwilę, nie jest bez znaczenia. Połączyłyśmy się w poniedziałkowe przedpołudnie, Ola z Krakowa, ja z Poznania, żeby porozmawiać o fałszerzach dzieł sztuki. Temat nie jest przypadkowy, bo w księgarniach pojawiła się niedawno książka o jednym z najlepszych fałszerzy dzieł sztuki – Tonym Tetro. Wydało ją wydawnictwo Znak Literanova, które (i mówię to z dumą i uśmiechem) jest partnerem tego odcinka Gablotek.

Tony Tetro to marzyciel. Chłopak, który chciał mieć Ferrari, pewnie jak wiele dzieciaków. Ale w przeciwieństwie do nich on to marzenie potraktował jak plan i  szukał sposobu żeby go zrealizować. I znalazł go… robiąc zakupy. Na jednym ze stojaków przy kasie zobaczył książkę o fałszerzu dzieł sztuki Elmyrze de Hornym. Zaczął czytać i pomyślał, że on też by tak mógł. 7 lat później za zarobione na falsyfikatach Dalego, Chagalla i Picassa pieniądze kupił swoje pierwsze Ferrari.

Przez kolejne lata jego prace – grafiki i obrazy trafiały  jako autentyczne do prywatnych kolekcji na całym świecie. Pojawiały się też w galeriach i muzeach. Tetro zapytany ostatnio w wywiadzie, czy wykonane przez niego falsyfikaty wciąż wiszą jeszcze w muzeach powiedział, że tak, ale nie powie w których.

Książka „Być jak Caravaggio. Życie i oszustwa genialnego fałszerza dzieł sztuki” to wspomnienia Tony’ego Tetro, przede wszystkim te dotyczące jego pracy – tego jak zaczynał, jak rozwijał się jego warsztat, z kim współpracował, jaką ostatecznie poniósł karę za swoje oszustwa.

Oprócz tego dowiadujemy się jak wyglądał rynek sztuki w Ameryce w latach 70 i 80. Żeby za dużo nie zdradzać powiem Wam tylko, że czytając te fragmenty przecierałam oczy ze zdumienia.  Dziwiąc się, że takie transakcje były możliwe i akceptowane!

Pomysł na wydanie wspomnień Tony’ego pojawił się podczas pracy nad filmem dokumentalnym „The Royal Stunt”, który opowiada o skandalu z 2019 roku , dotyczącym kolekcji dzieł sztuki prezentowanej w Dumfries House księcia Karola. Wtedy jeszcze księcia, teraz króla. Okazało się, że niektóre z wypożyczonych księciu obrazów,  które zawisły na ścianach jego szkockiej posiadłości to falsyfikaty. Ich właścicielem był James Stunt, biznesman i kolekcjoner. Znajomy Tony’ego Tetro, dla którego fałszerz malował kopie i obrazy w stylu starych mistrzów. Nie ma nic złego w posiadaniu współczesnych kopii starych obrazów, co innego jeśli wypożycza się je księciu jako autentyczne.

Producent dokumentu jest Giampiero Ambrosi, dziennikarz śledczy z dużym doświadczeniem.  Historia Tony’ego, którą poznał przy okazji realizacji filmu, tak bardzo mu się spodobała, że zaproponował by Tetro poświecił mu dodatkowo trochę czasu i pozwolił ją spisać. I tak właśnie powstała książka „Być jak Caravaggio”.

Tony Tetro i Giampiero Ambrosi podczas wywiadu w 2023 roku w OC World

Czyta się ją ekspresowo, miałam wrażenie jakby Tony siedział obok z kieliszkiem i wspominał jak to uczył się podpisu Chagalla czy jak aranżował swoje tajne studio.

A tymczasem zapraszam was rozmowę z Olą o motywacjach i metodach pracy fałszerzy i o tym co łączy ją z Tonym Tetro.  Miłego słuchania!

Martyna Kliks: Cześć Ola!
Ola Doligalska: Cześć Martyna

MK:  Tony Tetro, nasz dzisiejszy główny bohater, jeden z najlepszych fałszerzy dzieł sztuki, mówi teraz o sobie, że jest po prostu zwyczajnym facetem, który nadal potrafi malować. Moim zdaniem w Tonym Tetro nigdy nie było i nadal nie ma nic zwyczajnego. Powiedz jak ty go odebrałaś, czy w ogóle go polubiłaś?

OD: Generalnie tak. Tony Tetro dla mnie to była ta taka relacja totalnie, jak się ogląda filmy i macie villaina (czarny charakter), któremu kibicujecie. To ja trochę miałam takie podejście do Tony’ego Tetro. Ja wiem, że on robi złą rzecz, ale ja tak bardzo chcę, żeby mu się udało!

MK: Tony to jest niezwykła postać z fascynującą biografią, której tak naprawdę chyba nic nie zapowiadało. On bardzo wcześnie musiał stać się dorosły, bo urodziła mu się córka i zaczął być odpowiedzialny za swoją rodzinę. Zaczął pracować zawodowo i to była taka praca: rozwoziciel mleka, malowanie domów, przede wszystkim sprzedaż mebli, która mu się chyba w ogóle nie podobała.

Sztuka była gdzieś w tle,  interesował się sztuką, lubił sztukę.  Bardzo późno w sumie był w muzeum, więc poznawał ją przez książki. Ale to, że ktoś lubi sztukę, to nie znaczy, że będzie fałszerzem, prawda? Bo byśmy my były fałszerkami.

OD: A zdecydowanie nie jesteśmy.
MK: Dlaczego twoim zdaniem Tony Tetro został fałszerzem?

OD: O rany, pytanie z grubej rury. Wydaje mi się, że bycie fałszerzem jest czymś takim troszkę pomiędzy. Fałszerzy charakteryzuje bardzo dobry warsztat techniczny, oni są świetnymi rzemieślnikami, ale jednocześnie odnoszą się do rzeczy, które już ktoś kiedyś zrobił. Tutaj w fałszerstwie nie jest niezbędny ten pierwiastek takiego wielkiego artyzmu, geniuszu, czegoś takiego bardzo, bardzo nowatorskiego, twórczego.  Można się znacznie bardziej wzorować na tym, co już było, co ktoś kiedyś zrobił.  Wydaje mi się, że to jest mieszanka potrzebna do tego, aby pokazać swoją biegłość techniczną.

Sam Tony wielokrotnie w książce podkreśla, że te kwestie techniczne, farby, nakładanie kolejnych warstw, były dla niego bardzo ważne. Także odtworzenie technologii, techniki kogoś, kto już raz to zrobił, osiągnął gigantyczny sukces, wydaje mi się, że było dla niego takim trochę motorem samonapędzającym.

„Udało mi się, ja też to zrobiłem, to jest nie do odróżnienia, świetnie mi poszło” –  ta część, żeby pokazać, że on też to potrafi, była dla niego ważniejsza niż zrobienie czegoś nowego, mam na myśli jakichś współczesnych mu kierunków.

MK: Tony opowiada taką historię w książce, że napotkał gdzieś tam robiąc zakupy książkę o innym fałszerzu i to go zainspirowało. To jest to, co Ty mówisz – wyzwanie. Ale ta sztuka innych, szczególnie sztuka dawna, wydaje mi się, że też była bardzo ważna. Odnoszę się tutaj do jego zachwytów podczas podróży do Rzymu. Ty też byłaś w Rzymie i też widziałaś Caravaggia na żywo. Czy jego odczucia i Twoje są podobne?

OD: Wydaje mi się, że my z  Tonym mieliśmy trochę inny poziom startowy.  Ja jechałam na wycieczkę do Rzymu z założeniem „absolutnie kocham Caravaggia, potrzebuję potwierdzenia, że on jest wspaniały” i faktycznie to znalazłam. Ale byłam mocno już wyhajpowana, nastawiona na to, że to mi się będzie podobało. A dla Tony’ego Tetra to było takie bardzo duże zaskoczenie, że „ Ojej, jadę na wycieczkę i nagle się okazuje, że tutaj jest coś takiego niesamowitego, coś co na mnie czekało”. Więc mieliśmy trochę inne podłoże, ale finalnie oboje uwielbiamy Caravaggia, więc myślę, że tak, jesteśmy dość podobni.

MK: Ale za to samo?

(„Chory Bachus”, Ola w Villi Borghese w Rzymie, Villa Borghese z zewnątrz)

OD: Nie wiem, bo wydaje mi się, że do mnie Caravaggio trochę bardziej trafia na tej warstwie emocjonalnej niż technicznej. Ja bardzo lubię to, co on robi z mimiką swoich postaci, z ich gestami. Tym jaki nastrój buduje. Bardzo lubię tą tajemniczość, trochę teatralność tych ciemnych płócien. Chiaroscuro. To wszystko co jest bardzo mocne u Caravaggia. A wydaje mi się, że Tony Tetro właśnie szedł w stronę tej technicznej biegłości.

Tutaj też dodam, że Caravaggio miał dość specyficzną technikę. Nie tworzył ani podmalówek, ani szkiców, więc z perspektywy fałszerza sztuki to było kolejny poziom wyzwania.

Bardzo brakowało mu elementów z tej początku pracy nad dziełami, z tego próbnego, wstępnego etapu. Dostawał już gotową rzecz i sam musiał wymyślić, jak Caravaggio do tego dotarł. Z perspektywy fałszerza, kogoś, kto ma to odtworzyć, to było kolejne wyzwanie, coś, czego musiał się nauczyć, dowiedzieć, a tak naprawdę źródeł właściwie nie było.

Tutaj ta fascynacja jest na trochę innych poziomach, ja się chcę zachwycać, a Tony Tetro chciał naśladować.
MK:  I robił to ostatecznie znakomicie. Jego ulubioną pracą zdaje się, że jest „Chory Bachus”, a Twoją?

OD: „Amor Zwycięski”

"Bachus" i "Amor Zwycięski" Caravaggia

MK: Dlaczego?

OD: Bardzo lubię ilość symboli, która jest tam zawarta. To jak w jednym obrazie, wydawałoby się dość prostym. Jest młody chłopak siedzący nago na stercie jakichś rzeczy. Na pierwszy rzut oka to wygląda jak taki przypadkowy magazyn, piwnica, coś w tym stylu, a okazuje się, że absolutnie każda rzecz tam jest po coś, ma jakieś znaczenie, do czegoś nawiązuje. Bardzo lubię to odkrywanie, to jak wpadłam na kilkanaście już rzeczy, które tam są i to wszystko łączy się w mojej głowie w jedną spójną historię. Bardzo, bardzo to lubię.

OD: A drugim obrazem, który uwielbiam jest „Dawid z głową Goliata”, ta jego ostatnia wersja z 1610 roku, do zobaczenia w Galerii Borghese w Rzymie. To prawdopodobnie jest podwójny autoportret. Zarówno jako Goliat, jako Dawid Caravaggio sam się tam przedstawił. A oprócz tego to jest bardzo mocna historia o pokorze, o zrozumieniu, o próbie naprawy swoich błędów.

Biorąc pod uwagę całe burzliwe życie Caravaggia, to, że nie był on zbyt przykładnym człowiekiem, delikatnie mówiąc (Caravaggio na swoim koncie ma proces za morderstwo, ucieczkę, parę innych awantur), na pewno był trudnym człowiekiem i to jak u schyłku swojego życia, bo to prawdopodobnie jest ostatni obraz, jaki namalował (tutaj są spekulacje, czy to było ostatnie, czy męczeństwo świętej Urszuli) do niego w końcu dotarło, że warto się nawrócić.

Nie w sensie religijnym, tylko w sensie takim ludzkim, że warto popracować nad sobą, o ile taki case był znany na początku XVII wieku. Z mojej perspektywy kogoś, kto bardzo lubi całe jego malarstwo, ale absolutnie nie lubi go jako człowieka, mimo że ta biografia jest przeciekawa, zobaczenie, że on w końcu też rozumie, że mógłby być nie tylko dobrym malarzem, ale i może lepszym człowiekiem, jest takie trochę pokrzepiające, że jest w tym dużo takiego człowieczeństwa.

Bardzo lubię te dwa obrazy.

MK: Tony Tetro zresztą w książce wspomina trochę o biografii Caravaggia, więc jeśli zaciekawiło was to, co Ola mówi, to odsyłamy oczywiście do książki, bo te biograficzne elementy przeplatają się z zachwytami Tetra, z jego refleksjami podczas jego podróży do Rzymu i potem podczas pracy nad obrazami.

Właśnie, przejdźmy do tej pracy, ponieważ metody pracy Tony’ego Tetro, fałszerza, są niesamowite. On zdradza właściwie wszystkie kulisy swojej pracy, najpierw nad grafikami i potem nad obrazami. Która z tych metod najbardziej Cię zaskoczyła?

OD: Postarzanie dzieł popiołem papierosowym, bo wiedziałam, że to jest jakaś opcja, ale przyznam szczerze, jak czytałam, to moja pierwsza lampka była „A czy w tamtym czasie były papierosy?”

Okazuje się, że Tetro to dwie strony później wyjaśnia, ale to była taka pierwsza lampka, że ciekawe!

MK: Ciekawe. Opowiedzmy o tym dokładnie. On robił taką mieszankę z popiołu papierosowego i z jakiegoś kleju (żywicy), zdaje się, i wciskał ją w obraz.

OD: Tak, w gotowy obraz, żeby wyglądał po prostu na starszy, na brudniejszy, na taki, co przeleżał 300 lat u kogoś na strychu i gdzieś tam kurz na nim osiadł.

Generalnie techniki postarzania dla mnie są jedną z bardzo ciekawych rzeczy, no bo trudno odtworzyć realistyczny kurz z 300-400 lat. To jakie oni mieli sposoby, oni mam na myśli różni fałszerze, na to jak to robić, jest dla mnie zawsze ciekawym elementem. To, czy udało im się zdobyć jakiś minerał, żeby go rozkruszyć i uzyskać barwnik, albo czy to, czy zdobyli dobre płótno, dla mnie jest taką trochę oczywistością. Jak się bierzesz za fałszerstwo, to z tym sobie poradzisz. Ale z tym, jak postarzyć, to jest trochę niewiadoma, trochę zagadka i dla mnie fascynująca część.

MK: I jeszcze do tego wszystkiego potrzebny jest piec do pizzy.

OD: Tak, zdecydowanie. Żeby podpiec obraz, tak kolokwialnie mówiąc. Na skutek zwiększenia temperatury pojawiają się spękania, które naturalnie, w takim normalnym życiu obrazu, pojawiają się przez lata. Płótna, na których są malowane, pracują na skutek warunków atmosferycznych, trochę się naciągają, trochę kurczą, tak po prostu jak płótna.

Farba pracuje i pęka. A fałszerze mają trudne zadanie, bo muszą ten efekt uzyskać w kilka tygodni maksymalnie. Okazuje się, że piece do pizzy są super sposobem, bo obrazy się tam mieszczą, można podgrzać temperaturę, a jednocześnie ich nie spalić.

MK: Dokładnie tak. Tony Tetro korzystał z pieca do pizzy swojego kolegi w restauracji, a Han van Meegeren, inny fałszerz, o którym wspomina Tetro zresztą w swojej książce, zbudował sam taki piec.

Han van Meegeren to w ogóle był pierwszy fałszerz, którego ja poznałam. Nie wiem jak Ty?

OD: Tak, też na niego trafiłam jako pierwszego.

Biografia Hana van Meegerena "To ja jestem Vermeerem" autorstwa Franka Wynne'a

MK: To jest ktoś, o kim Tony Tetro mówi, że on nie był wielkim malarzem. Co ty o tym myślisz?

OD: Jest to dla mnie dość ciekawe stwierdzenie, biorąc pod uwagę, że o Tonym Tetro też trudno to powiedzieć. Choć przyznam szczerze, fałszerstwa Tetra są dla mnie znacznie bardziej przekonujące niż fałszerstwa van Meegerena.

MK: Han van Meegeren fałszował Vermeera (głównie z tego jest znany, choć tworzył też falsyfikaty np. Fransa Halsa) i to nie tego Vermeera, który nam się kojarzy z Vermeerem, tylko Vermeera wczesnego. Te jego obrazy są faktycznie takie mało vermeerowskie.

Czy na podstawie tych dwóch fałszerzy, Tony’ego Tetro i Hana van Meegerena, uda się nam razem stworzyć charakterystykę fałszerza?

OD: Zestawienie tych dwóch fałszerzy jest bardzo dobrą rzeczą, bo oni są skrajnie różni. Jak powiedziałaś, najpierw trafiłaś na van Meegerena, ja też. Przez lata to był dla mnie jedyny case, jak fałszerze pracują. Kojarzyłam jakieś tam jeszcze inne nazwiska, gdzieś to się pojawiało, ale tak, żeby znać jakąś biografię, wiedzieć, jak oni pracowali i tak dalej, to tylko ten van Meegeren był w mojej głowie.

Nie wiem, czy mogę tutaj taki drobny spoiler zrobić, ale Han van Meegeren się bardzo krył, pracował w piwnicy, gdzieś na jakimś totalnym odludziu, bardzo nie chciał, żeby ktokolwiek się dowiedział, że to on. W trakcie jego sądowego procesu on tak na dobrą sprawę musiał udowadniać, że to naprawdę on, że potrafi takie rzeczy zrobić. Natomiast Tetro po prostu wchodził na salony, mówił: „tak, fałszuję, proszę, tutaj można kupić”. Z tym się dogadał, z tamtym się dogadał. W pewnym momencie tam jest taka scena opisana, że on jest chyba w jakiejś restauracji czy w hotelu, gdzie obcy mu ludzie go rozpoznają.

Więc zestawienie tego, jak oni zupełnie inaczej żyli, robiąc teoretycznie tak samo nielegalną rzecz, jest niesamowite. To są dwie zupełnie różne drogi, jakimi można iść i trudno mi powiedzieć, która jest lepsza. Lepsza w takim sensie, że nie tyle moralniejsza, bo obaj robią coś niezbyt moralnego, ale lepsza dla fałszerza. Taka, która pozwoli mu, nie wiem, dłużej tworzyć, czy będzie dla niego bardziej opłacalna. A Ty jak myślisz?

MK: Myślę, że faktycznie są bardzo różni, ale sporo ich łączy. Byli marzycielami. Chcieli być artystami, to się nie udało i próbowali się zrealizować w jakiś inny sposób, mimo że te drogi były trochę inne. Łączy ich też oczywiście oczytanie, przy czym wydaje mi się, że Tetro był bardziej oczytany. To jego doświadczenie z książkami jest ogromne, nie wiem, jakie Ty masz wrażenie?

OD: Podobne. Przy czym zastanawiam się, na ile Tetro po prostu o tym mówi, a van Meegeren pomija tę część. Bo to, że on o tym nie mówi, nie znaczy, że też tego backgroundu naukowego, literackiego nie miał. Nie wiemy tego o nim.

Ja myślę, że bycie dobrym fałszerzem jest niemożliwe bez przestudiowania tego wszystkiego, co wiemy, bo skądś tę wiedzę musiał czerpać o technice. Prawdopodobnie też się sporo naczytał w życiu.

MK: Pewnie tak. No i jakieś umiejętności artystyczne muszą być. Spostrzegawczość, wydaje mi się, że na pewno ich łączy. Coś jeszcze?

OD: Myślę, że bardzo duża precyzja, obaj byli moim zdaniem bardzo dobrymi obserwatorami i taka drobiazgowość. Mam na myśli zadbanie o każdy aspekt, o to, żeby były odpowiednie płótna, odpowiednie ramy. Tetro nawet tłumaczył wybór ramy, czy właśnie te kwestie postarzania, to żeby wszystko tak grało, to wymaga bardzo dużej dokładności.

MK: I chyba jest potrzebny też trochę sprytu.

OD: Myślę, że tak, że bardzo dużo nawet.

 

MK: I nie wiem, czy van Meegeren to miał, ale Tetro na pewno, czyli jakaś taka charyzma.

OD: Oj tak, czego jak czego, ale tego, że jemu brakuje charyzmy, tego nie można powiedzieć. Ja sobie go wygooglałam. To jak wyglądał, jak on się prezentuje, obejrzałam też z nim wywiady, dopiero po przeczytaniu książki. I przyznam szczerze, w trakcie lektury miałam o nim trochę inne wyobrażenie, nawet nie trochę, zupełnie inaczej go sobie wyobrażałam, niż faktycznie okazał się być w tych materiałach wideo, które są dostępne.

MK: On zarobił naprawdę bardzo dużo pieniędzy, które szły w miliony w latach osiemdziesiątych i żył w luksusie, powiedzmy to, prawda?

OD: Tak, tak. Jedną z takich rzeczy, które bardzo mocno pokazywały ten jego luksus, były drogie samochody. Marzył o nich jako młody chłopak, gdy został ojcem. Bo powiedziałaś, że on został młodo ojcem, ale możemy tutaj dopowiedzieć, że on chyba był jeszcze nastolatkiem.

MK: 16 lat miał.

OD: 16, no właśnie, jakoś tak mi się kojarzyło to 16. Mówił wtedy, że marzył bardzo mocno o drogich samochodach, a wydawało mu się, że nigdy do tego nie dotrze, no bo ma na utrzymaniu rodzinę. To śledzenie tego, co on mówił na temat tych samochodów, jak udawało mu się je zdobyć, ja miałam takie „Tak! Trzymałam za ciebie kciuki, ale się cieszę, że ci się to udało.” To jest to, o czym mówiłam na początku, że właśnie bardzo mu kibicowałam i to zobaczenie, że on spełnia swoje kolejne marzenia na temat tych drogich samochodów, było bardzo satysfakcjonujące w trakcie lektury tej książki.

MK: Ostatecznie wszystko dobrze się skończyło i Tony Tetro jest osobą medialną, rozpoznawalną. Teraz wszystko u niego jest mniej więcej dobrze. Ale był moment pod koniec lat osiemdziesiątych  i w dziewięćdziesiątych, kiedy nie wszystko było dobrze… Nie będziemy mówić co się działo, bo będziemy zachęcać do tego, żebyście przeczytali książkę.

To nie jest tak, że fałszerstwa dotyczą tylko Ameryki. Zdarzają się też w Polsce, w naszych muzeach albo w polskich galeriach sztuki, w polskich domach aukcyjnych. Jest bardzo dużo falsyfikatów Kossaka, falsyfikatów Malczewskiego. Czy Tobie przychodzi do głowy sprawa fałszerstwa polskiego, która Cię poruszyła?

OD: Pamiętam sprawę, taką dość świeżą sprzed dwóch, trzech, być może sprzed roku. Przyznam szczerze, te lata popandemiczne zlewają mi się w jedną taką masę, więc nie potrafię rozstrzygnąć, kiedy to było. Ale, przynajmniej w tej naszej internetowej bańce, dość głośno było o fałszerstwach Nikifora Krynickiego.

 

Nikifor Krynicki i jego praca ze zbiorów Muzeum Ziemi Sądeckiej

OD: To jest artysta prymitywista, którego technika wydaje się być dość łatwa do podrobienia, w związku z czym sporo się go pojawiło na targach, na jakichś straganach, w Krakowie pod Bramą Floriańską, w tego typu miejscach. Dużo osób twierdziło, że ma oryginały Nikifora Krynickiego, mimo że prawdopodobnie one nawet koło Nikifora nie stały.

MK: Tak naprawdę musimy być ostrożni, zawsze musimy się troszkę zastanawiać na pewno przed zakupem, ale także oglądając różne obrazy w różnych miejscach. Książka „Być jak Caravaggio” nam w tym pomoże. Zwróci uwagę na różne aspekty, które mogą nam pomóc w uważniejszym oglądaniu dzieł sztuki. Zachęcamy do czytania, polecamy. Dziękuję Ci Ola za rozmowę.

OD: Dziękuję również!