DIY: muzeum – Muzeum Mydła i Historii Brudu w Bydgoszczy
W tym odcinku dowiadujemy się jak stworzyć muzeum. Na przykładzie prywatnego Muzeum Mydła i Historii Brudu w Bydgoszczy sprawdzimy jak założyć i prowadzić muzeum, które rocznie odwiedza ponad 40 000 tysięcy osób i nie wyjść na tym jak Zabłocki na mydle.
Jak robi się muzeum od zera? Nie masz tematu, no więc nie masz też eksponatów, ale to nic, bo nie masz lokalu żeby je wystawiać. Masz tylko pomysł na to żeby zrobić coś ciekawego związanego z kulturą, bo tym się interesujesz i tym się zajmujesz. I tak właśnie miała Daria Kieraszewicz.
Daria Kieraszewicz była przewodniczką po Bydgoszczy, oprowadzając turystów po mieście. Znając bardzo dobrze bydgoską ofertę turystyczną, pomyślała, że brakuje w niej takiego miejsca, w którym można spędzić dużo czasu o każdej porze roku i w każdych warunkach pogodowych i co najważniejsze, jest ono wciągające, angażujące. Zastanawia się jaką część bydgoskiej historii mogłoby opowiadać takie miejsce. I wtedy przychodzi do niej mail. Mail od Adam Bujnego, którego poznała kilka lat wcześniej przy okazji konkursu fotograficznego, w którym byli razem w jury. Mail dotyczył mydła. Adam Bujny rozesłał hurtowo do swoich znajomych informacje o tym, że ma do sprzedania ręcznie robione naturalne mydło z mleka koziego (produkował je razem ze swoim wspólnikiem) i pytał czy może ktoś jest zainteresowany. Okazało się, że zainteresowana jest Daria, i to nie tylko mydłem. Ale i całą produkcją, a najlepiej to współpracą. Miała kupić mydło, a zaproponowała żeby zrobili razem muzeum. I zrobili.
Mydło okazało się naprawdę dobrym tropem. Świetnie pasowało, bo podobno było tak, że Toruń był znany z produkcji pierników, a Bydgoszcz z mydła. W Bydgoszczy faktycznie jest całkiem silna tradycja produkcji mydła. W XVIII wieku zaczęła działać rodzinna fabryka mydła i świec Johanna Fridricha Gamma, którą przejął i znacznie rozwinął potem jego syn.
Innym znaczącym producentem mydła była fabryka J. G.Böhlke powstała w połowie XIX wieku – najbardziej znana, renomowana.
I właśnie do jej tradycji nawiązuje muzeum mydła. Ale właściciele postanowili iść jeszcze krok dalej i rozszerzyć opowieść o produkcji mydła o historię higieny w ogóle, opowiedzieć o tym jak w konkretnych epokach dbano o czystość całego ciała. Temat bardzo szeroki i obejmujący kilka tysięcy lat, a muzeum powierzchniowo nie za duże. Mamy więc same najciekawsze wątki, wyłuskane są te najatrakcyjniejsze fragmenty, często naprawdę zaskakujące, bo historia higieny przez kilka stuleci była tak naprawdę historią brudu.
Zaczęło się nieźle, od czystych i kąpiących się w łaźniach starożytnych Rzymian, potem było gorzej. Chrześcijanie wierzyli w czystość duszy, która w pewnym momencie stanęła w kontrze do czystości ciała i okazało się, że jedno wyklucza drugie. Więc lepiej postawić na czystą duszę, bo to gwarantuję pójście do nieba, a to że będzie się chodziło brudnym, cóż. Do wszystkiego można przywyknąć. Św. Hieronim podobno wyjaśniał, że ten, kogo chrzest oczyścił, nie musi się kąpać raz drugi.
Przez lata poziom higieny mieszkańców Europy się zmieniał, tak samo jak zmieniały się obyczaje, trendy w kulturze. Dodatkowo na higienę duży wpływ miał też poziom wiedzy medycznej. Przykład? W XIV wieku cała Europę ogarnęła epidemia dżumy. Uznano, że częste gorące kąpiele sprzyjają zarażeniu, bo otwierają się pory skóry i wtedy dżuma przenika łatwiej do organizmu i ludzie przestali się kąpać. A pchły, które dżumę przenosiły tylko temu przyklasnęły.
Ale najgorszy higienicznie, oczywiście z naszego punktu widzenia, był chyba wiek XVII wiek we Francji, czas panowania Ludwika XIV, Króla Słońce. Tu z jednej strony Wersal, złoto, kryształ, marmur lustra, a z drugiej jedyna częścią ciała, którą się myje, a właściwie to przemywa są dłonie, no może jeszcze twarz. A cała reszta ciała pozostawiona jest sama sobie, ukryta pod niezliczonymi warstwami ubrań i na to jeszcze wisienka na torcie – perfumy. Więc Wersal wyglądał wspaniale, ale pachnieć musiał delikatnie mówiąc niezbyt pięknie.
Częste i powszechne mycie zaczęło być w XX wieku. Zaczął się rozpędzać przemysł kosmetyczny, pojawiły się nowe akcesoria, nowe urządzenia, trochę takich ówczesnych nowości można zobaczyć na wystawie w Muzeum Mydła. Dla niektórych może to być sentymentalna podróż do przeszłości – bo ja na przykład pralki Frani już nie pamiętam, kojarzę ją z opowiadań, ze starych filmów, tak jak słynne mydło For You z Kingsajz, które w oryginalnym opakowani też jest w muzeum. Jest też mydło z Jackiem i Agatką, proszek Polena. Same kultowe produkty. Jest też całkiem spora kolekcja mydeł amerykańskich, podarowana muzeum przez kolekcjonera, który uznał, że tutaj będzie im najlepiej. Zresztą nie on jeden, bo część eksponatów właśnie w taki sposób trafiła do muzeum.
Zbieranie obiektów do kolekcji to proces, który właściwie się nie kończy. Wiadomo, że najwięcej działo się w pierwszych latach. Na początku kiedy muzeum nie miało jeszcze siedziby, a już powolutku zaczynało działać to, jak mówią właściciele, eksponaty kupowane na aukcjach, na jarmarkach w sklepach z antykami, pochowane były w piwnicach u bliskich i znajomych.
Dopiero kiedy znaleźli lokal, a te poszukiwania trwały rok, można było zacząć tworzyć przestrzeń, w której te rzeczy z piwnicy będą mogły zabłysnąć i najlepiej opowiedzieć swoją historię. I tak właśnie się dzieje teraz na Długiej.