Czy to bajka czy nie bajka – Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu
W tym odcinku przyjrzymy się biografii pisarki, która zgrabnie wymyka się stereotypom i schematom. Odwiedzimy XVIII-wieczny dworek na Podkarpaciu, który od 1903 roku był domem Marii Konopnickiej. Od ponad 60 lat swoją siedzibę ma tu Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu, największe muzeum biograficzne w Polsce.
Nazwisko Konopnickiej odmieniane jest ostatnio przez wszystkie przypadki. Nie byłoby w tym nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że w tym roku (2020) przypada 60. rocznica udostępnienia zwiedzającym jej biograficznego muzeum w Żarnowcu. Ale o Marii Konopnickiej, w listopadzie 2020 roku mówi się w kompletnie innym kontekście.
Konopnicka polaryzuje społeczeństwo. Kto by się spodziewał, na pewno nie ja, czytając w szkole „Naszą Szkapę”. Tymczasem Konopnicka była nietuzinkowa, postępowa, odważna, aktywna. No i przez to wymyka się schematom. A wielu chciałoby wpisać ją w swoją definicję patriotyzmu, do której jakoś Konopnicka nie chce się dopasować, zdystansowana od religii, a w pewnym momencie także od małżeństwa, zaangażowana w walkę o prawa kobiet, podróżniczka zapatrzona (ale nie ślepo w Zachód), świadoma możliwości jakie niesie za sobą cywilizacja zachodu. A niektórzy zatrzymali się na tym, że Konopnicka to autorka „Roty”. Przeczytałam taką opinię, że współczesna polska edukacja skrzywdziła Konopnicką. Została zredukowana do akademii z okazji Dnia Niepodległości. I do tych nowel. I chyba coś w tym jest.
Im więcej się o niej czyta tym wyraźniej pojawia się przed oczami barwna postać, silna, zdecydowana, można by powiedzieć nawet, we współczesnych kategoriach – kobieta sukcesu. Nie wszystkim pisarzom rozdawano ziemie i dwory. Takie dary od narodu otrzymali tylko Sienkiewicz i właśnie Konopnicka. To był to wyraz najwyższego uznania. I dziś właśnie opowiem o dworku Marii Konopnickiej w Żarnowcu, na Podkarpaciu, a właściwie o muzeum, które się w nim mieści – największym biograficznym muzeum w Polsce.
Ale zanim dworek to najpierw Lamus, to budynek wybudowany na fundamentach dawnego spichlerza, otwarty na początku lat 90. przeznaczony do celów administracyjnych i ekspozycyjnych. I tu w przestronnej sali, w gablotach znajdujemy odpowiedź na pytanie jaką naprawdę pisarką była Konopnicka. Dyrektor muzeum, zgrabnie nazywa jej twórczość pisarstwem wielokierunkowym. Bardzo trafnie. Zdziwiłam się, że tyle pisała, nie chodzi o ilość czy częstotliwość, a o liczbę form: nowele, poezja w tym poezja dla dzieci, baśń „O Krasnoludkach i o sierotce Marysi”, której początek znały kiedyś, a przynajmniej jak ja byłam mała, to wszystkie dzieci – teraz nie wiem czy tak jest….
Myślcie sobie, jak tam chcecie.
A ja przecież wam powiadam:
Krasnoludki są na świecie. "
Co jeszcze? Krytyka literacka, publicystyka, praca redakcyjna, która była silnie krytykowana, bo jak na swoje czasy zbyt postępowa, tak było w przypadku czasopisma „Świt”. Pisano o niej, że jest to umysł umiejący sobie radzić we wszystkich podejmowanych zadaniach, z wyłączeniem redaktorstwa, które jej się nie udało.
Pisała sztuki teatralne. Z utworami dramatycznymi też był problem, tym razem odezwały się środowiska narodowo-katolickie. „Przegląd Katolicki” napisał, że jest to myśl bezbożna i bluźniercza. Konflikt na linii Konopnicka – środowiska katolickie będzie trwał właściwie do jej śmierci.
Mamy wreszcie korespondencję, m.in. z Elizą Orzeszkową, którą poznała w szkole w latach 50. Pisarki przyjaźniły się przez lata i mocno wspierały. Konopnicka była też tłumaczką i na tym nieźle zarabiała. Podobno posługiwała się wieloma językami, na pewno łaciną, greką, musiała umieć rosyjski, angielski, niemiecki, francuski, włoski (ze względu na podróże), czeski. Najwięcej tłumaczyła z niemieckiego. Jest tego bardzo dużo. Chyba po prostu lubiła pisać, odnajdywała się w każdej formie.
Rodzinnym domem pisarki był najpierw dom w Suwałkach, a potem w Kaliszu. O Kaliszu Konopnicka wielokrotnie wspomina zarówno w listach jak i w swoje twórczości. Po tym jak wyszła za mąż za 12 lat starszego Jarosława Konopnickiego zamieszkała w jego majątku w Bronowie, Konopniccy mieszkali tu mniej więcej 10 lat, tutaj urodziły się i wychowywały ich dzieci – a konkretnie aż szóstka z ósemki urodzonych przez Konopnicką (dwóch chłopców zmarło). Marii nie podobało się jednak takie życie. Czuła się ograniczona i przez to sfrustrowana. Pojawiły się problemy finansowe, rodzina musiała się przeprowadzić.
Mniej więcej w tym czasie Maria zaczęła pisać i to pisać na poważnie. To nie spodobało się Jarosławowi. Zdaje się, że para naprawdę nie mogła się dogadać, to musiały być fundamentalne różnice, bo Maria spakowała siebie i dzieci i wyjechała do Warszawy. Nigdy już do Jarosława nie wróciła, nie rozwiodła się z nim, a później pomagała mu również finansowo, ale już nigdy z nim nie była.
Pobyt w Warszawie to okres wytężonej pracy na wielu polach, do tego oczywiście wychowywanie dzieci. Ale do tego Konopnicka też miała praktyczne podejście, tak bym to ujęła. Wymagała żeby dzieci szybko się usamodzielniły i kiedy to się stało wyjechała z Warszawy i zajęła się swoim życiem – pracą i podróżami. Do dzieci pisała listy, czasem je odwiedzała i pomagała im finansowo jeśli taka była potrzeba. I żyła swoim życiem.
Myślę sobie, że ten dworek w Żarnowcu, który dostała w darze od narodu, to mogło być pierwsze miejsce, w którym naprawdę czuła się swobodnie i żyła tak jak chciała. Że to mogło być dla niej zrealizowanie idei domu, swojego miejsca. O tym też zdaje się pisała do Orzeszkowej, że chciałaby mieć takie miejsce i to Orzeszkowa właśnie zaangażowała się w organizacje przedsięwzięcia ufundowania Konopnickiej tego pięknego kawałka ziemi. Tę domowość widać we wnętrzach.
Najpierw wchodzi się do sieni i już zaraz przy wejściu, po prawej stronie przy potężniej drewnianej szafie stoi rzecz niezwykła, przede wszystkim dlatego, że bardzo porusza wyobraźnię – oryginalny kufer podróżny Konopnickiej i to nie byle jaki. Porządny, bardzo elegancki, zamykany na 3 klamry i do tego firmowy, bo to Louisa Vuitton, czyli jakby luksusowo. Chyba była to dobra inwestycja, bo Konopnicka podróżowała często i daleko i z wielu powodów. Po inspirację, dla podtrzymania relacji towarzyskich, wreszcie dla zdrowia na liczne kuracje (miała problemy z płucami, z oskrzelami, zdecydowanie lepiej służył jej klimat południowy, słoneczny i stąd kierunki podróży m.in. Nicea). Przypuszczam, że też dlatego, że to lubiła. Bo nie dałaby rady znosić niedogodności na przykład 6-dniowej podróży pociągiem ze Lwowa do Nicei przez Budapeszt, z przesiadkami w środku nocy.
Idziemy dalej w prawo do gabinetu, tu najważniejszym meblem jest oryginalne biurko Konopnickiej ze świerkowego drewna, niezbyt duże. Na biurku przybory m.in. przycisk do papieru pióro, kałamarz. Część z nich to prezenty. Nad biurkiem nie kto inny jak Mickiewicz – ulubiony poeta Konopnickiej.
Gdybyśmy z sieni zamiast w prawo poszli w lewo weszlibyśmy do dużej, jasnej jadalni. Mamy tu dużo drewna, w dekoracji przeważają motywy roślinne, pojawiają się charakterystyczne secesyjne linie w ramie lustra, w oparciach krzeseł, na obrusie. Szczególnie ciekawe są drzwi w ścianie naprzeciwko okien, które właściwie posłużyły za malarski podkład, całe pokryte są kwiatami – narcyzami, nienaturalnych rozmiarów.
Oprócz oczywistego wyposażenia takiego jak stół z krzesłami czy kredens eksponowane są tutaj obrazy, m.in. dwóch córek Marii Konopnickiej – tych, które podobno bardziej lubiła. Czy to możliwe, że jako rodzic ma się swoje ulubione dziecko? Możliwe.
Z listów wiadomo, że Konopnicka nie przepadała za swoją córką Heleną. W pewnym momencie całkiem się od niej odcięła. Helena miała różne problemy, chyba zaczęło się od wczesnej nieślubnej ciąży, potem były problemy z pracą mimo pomocy matki – została wyrzucona z pracy, a pracowała jako nauczycielka i wszystko szło dobrze dopóki Helena nie okazała się kleptomanką i do tego niepokorną. Potem próba samobójcza i związany z tym skandal, bo Konopnicka była już wtedy znana, a takie informacje szybko się rozchodzą. Zachowanie Heleny zinterpretowane zostało jako histeria i jako takie leczone. Zapewne także za namową lekarzy, ale również żeby dbać o dobre imię swoje i reszty rodziny Konopnicka odsunęła się od córki.
Ta była zrozpaczona, nachodziła matkę, a pewnego dnia nawet jej groziła. Toczyły się przeciw niej sprawy sądowe. Ostatecznie uznana została za umysłowo chorą i odesłana na leczenie. W tym momencie Helena znika praktycznie z korespondencji i życia Marii Konopnickiej. To tragiczna i bardzo smutna historia trudnej relacji. Szczególnie poruszające są fragmenty listów Konopnickiej opisujące sprawy związane z Heleną. Szukałam w nich troski i nie znalazłam.
W Żarnowcu wiszą portrety Zofii (która była nauczycielką i z tego co widzimy na portrecie jest całkiem podobna do matki) i Laury – Lorki, najmłodszej córki. Laura Pytlińska, mimo stanowczego sprzeciwu matki została aktorką. Występowała w teatrach we Lwowie, Warszawie w Krakowie.
Na honorowym miejscu w jadalni na sztaludze stoi portret Konopnickiej, jeden z ostatnich, bo z 1910 roku, z kilku miesięcy przed śmiercią. Praca utrzymana jest w jasnych kolorach, przeważa chłodny odcień szarości i niebieskiego. Malowany jest szybkimi pociągnięciami pędzla, które kiedy podejdzie się bliżej są doskonale widoczne. Jest w tym portrecie coś takiego, że ma się wrażenie, że to bardziej portret duszy, charakteru niż osoby – kilkudziesięcioletniej kobiety. A ten kto go wykonał musiał Konopnicką bardzo dobrze znać. I tak właśnie było.
Żarnowiec nie tylko dla Konopnickiej był domem. Konopnicka spędzała w swoim dworku ciepłe miesiące od 1903 roku, czyli odkąd przeprowadziła się na Podkarpacie. Mieszkała tu z Marią Dulębianką, malarką, przyjaciółką, wielu uważa, że życiowa partnerką.
Ale o tym w następnym odcinku.