
„(…) wracam do domu jak najszybciej w nadziei na liścik. Jeśli mi stróż nie odda z kluczem, mam nadzieję, że jest w skrzynce. Jak nie ma w skrzynce, myślę sobie, może jest na stole, czasem i tam nie ma, a wtedy myślę, co też tam Złotko kochane robi w Monachium.”
Kto pisał w ten czuły sposób do Olgi Boznańskiej?
Tym razem skupimy się jedynie na kilku latach z życia artystki, na historii jej miłości. Prześledzimy ją na podstawie listów, kilku zdjęć i obrazów. Pomogą interpretacje pisarek i badaczek. Wiele jednak zostanie niedopowiedziane. Niektórych rozmów i zdarzeń nie da się odtworzyć. I może to dobrze, bo historia miłości, należy przecież przede wszystkim do ludzi, którzy ją przeżywają. My możemy ją tylko podpatrzeć z boku.

W kolekcji Muzeum Narodowe w Krakowie znajduje się portret młodego mężczyzny. Jest datowany na 1892 rok. Namalowała go Olga Boznańska, choć znając jej późniejszą twórczość, te rozproszone plamy szarości i brązów, to autorstwo tego portretu nie jest na pierwszy rzut oka oczywiste. Kontury są co prawda lekko rozmyte, ale wszystkie przedstawione elementy : sylwetka mężczyzny, materiały narzucone prawdopodobnie na poręcz krzesła, namalowane są z dużą dokładnością.
Możemy rozpoznać konkretne kształty, na przykład dokładnie przeanalizować w co mężczyzna jest ubrany. Ma na sobie elegancką ciemną marynarkę z guzikami przy mankietach, kamizelkę, białą koszulę, której kołnierzyk i mankiety delikatnie wystają spod ciemnego materiału. Przy szyi ma też granatową apaszkę, może fular?
Z większą jeszcze starannością namalowana została twarz. Ale to akurat u Boznańskiej normalne. W portretach najważniejsze były dla niej oczy i twarz oraz dłonie, zawsze poświęcała im najwięcej uwagi. Możemy zobaczyć dokładnie dołek w brodzie i prawie każdy włos z ciemnych, krótkich wąsów. Widać światło odbijające się w jasnoniebieskiej tęczówce. Właśnie patrzymy w oczy jedynemu mężczyźnie, z którym zaręczona była Olga Boznańska, Józefowi Czajkowskiemu.
Na tym obrazie ma 20 lat. Może stąd ta jego nonszalancka poza, swobodne oparcie o krzesło z założonym na piersi rękami? Może właśnie taki był kiedy się poznali. Miał ten fascynujący błysk w oku, a gdzieś w kącikach ust błąkał się lekki uśmiech. Nie wiemy co przyciągnęło do siebie Czajkowskiego i Boznańską. Pewnie ważna była wspólna pasja – sztuka.
Józef Czajkowski przyjechał do Monachium w 1891 roku żeby uczyć się malarstwa. Ścieżka edukacyjna podobno do wielu początkujących polskich artystów, którzy licznie pojawiali się w Monachium w tym czasie. Klimat miasta, zróżnicowane i inspirujące środowisko artystyczne, a przede wszystkim Akademia Sztuk Pięknych zapewniały możliwość rozwoju i dobry start.

Nazwisko Czajkowskiego znajduje się na liście zapisanych na zajęcia pod datą 2.11.1892 roku. Jego imię zapisane jest po niemiecku – Joseph. Wiek: 20 lat. Miejsce pochodzenia: Warszawa, w nawiasie Polska Rosyjska.
Czajkowski zaczął zajęcia w Naturklasse – klasie studium z natury. Prowadził ją Johann Caspar Herterich malarz scen rodzajowych, i historycznych, który był absolwentem Akademii. W Naturklasse uczono rysunku i malarstwa na podstawie natury, czyli żywego modela. Potem, jeśli kontynuowało się naukę, przechodziło się do klasy kompozycji. Oprócz godzin spędzonych przed sztalugą Czajkowski, młody student, poznawał miasto i ludzi, którzy w nim mieszkali.
Od dekad do Monachium przyjeżdżało wielu Polaków. Studiowali tu m.in. Józef Chełmoński, Wojciech Kossak, Julian Fałat, Leon Wyczółkowski. W latach 60. XIX wieku przyjechał tu Józef Brandt, który z Monachium związał się na dłużej, zamieszkał tu na stałe, prowadził pracownię. Zbierał wokół siebie utalentowanych polskich malarzy. Oprócz polskiej, utworzyły się również w Monachium inne grupy narodowe.
To całkiem naturalne, że kiedy młodzi ludzie wyjeżdżają z domu, zostawiają rodzinę i znajomych, świat który znają, to chcą w nowym miejscu poczuć się chociaż trochę jak u siebie. Porozmawiać w swoim języku, nawet jeśli dobrze znają kilka innych, spędzić czas z osobami, które mają podobne do nich doświadczenia. Pewnie w ten sposób Czajkowski poznał Olgę Boznańską.

Boznańska przyjechała do Monachium kilka lat wcześniej, na przełomie 1885 i 86 roku, razem z młodsza siostrą Izą. Wyjazd finansował córkom ojciec. Powód był ten sam co w przypadku Czajkowskiego, czyli chęć rozwijania swoich umiejętności malarskich. Niestety Olga miała trudniej, bo była kobietą. Nie mogła tak po prostu zapisać się na Akademię, bo uczelnia nie przyjmowała kobiet. Boznańska uczyła się więc na kursach w pracowniach monachijskich malarzy.
W 1892 roku, kiedy w jej życiu pojawił się Józef Czajkowski, Boznańska miała 27 lat i była na innym etapie swojej artystycznej drogi niż dopiero rozpoczynający naukę na Akademii student. Być może mu to imponowało. Poznali się prawdopodobnie w jej pracowni, którą wynajmowała przy Theresienstrasse 54.


Tę pracownię Karolina Dzimira – Zarzycka rozpoznaje w obrazach Boznańskiej, które powstały około 1890 roku. Karolina pisze o nich w artykule na portalu Niezła Sztuka, który jest zapowiedzią jej najnowszej książki o pracowniach artystek na przełomie XIX i XX wieku. Książka ukaże się nakładem Wydawnictwa Marginesy już niedługo. Karolina pisze, że na obrazach widać to samo wysokie pomieszczenie z wielkim oknem, od dołu zasłoniętym tkaniną. W oddali rozciąga się panorama miasta.
W pracowni panuje rozgardiasz, można powiedzieć artystyczny nieład, twórczy chaos. Są kwiaty, mnóstwo obrazów, rysunków, szkiców. Część wisi na ścianie, inne stoją o nią oparte. Różne meble, które niekoniecznie do siebie pasują.
Ciekawe co pomyślał Czajkowski wchodząc do tego wnętrza. Jak się tu czuł. O co pytał, czy w ogóle o coś pytał, czy tylko wymienili po prostu uprzejmości. Spotykali się tu pewnie wielokrotnie, bo to tu Boznańska najprawdopodobniej namalowała jego pierwszy portret, ten który opisywałam na początku odcinka. Na obrazie „W pracowni” z kolekcji Muzeum Narodowego w Lublinie część okna pracowni zasłonięta jest czerwonym materiałem. Może to właśnie on posłużył za tło portretu Czajkowskiego z 1892 roku?



To pierwsze spotkanie przebiegło na tyle miło, że Czajkowski na stałe zagościł w życiu Boznańskiej.
Jak spędzali czas? Wiadomo, że wyjeżdżali ze znajomymi za miasto. Olga mieszkała blisko Starej Pinakoteki, może więc odwiedzali ją razem i szkicowali ramię w ramię? Pewnie spacerowali po ulicach Monachium, jeśli tak to raczej nie pod rękę. Na to było za wcześnie. I pamiętajmy był XIX wiek.
W każdym razie Czajkowski stał się dla Boznańskiej kimś ważnym, na tyle ważnym, że wspomina o nim w listach do znajomych w 1893 roku.
W 1894 roku Boznańska maluje kolejny portret Czajkowskiego. Tym razem Józef ujęty jest z półprofilu. Założył nogę na nogę, prawą ręką wspiera głowę. Patrzy w stronę widza, ale nie odwraca głowy. Jest w tym portrecie coś intymnego, może to spojrzenie, skupione, ufne. Zdaje się, że Boznańska lubiła ten portret. Wisiał na ścianie w jej kolejnej pracowni, nigdy go nie sprzedała.


1894 rok to też rok kiedy Czajkowski wyjeżdża z Monachium. Jedzie do Krakowa, dalej się uczy i pracuje. Olga zostaje w Monachium. Zdaje się, że się widują. Olga bywa w Krakowie, Czajkowski jeździ do Monachium. Odwiedza ją na 4 piętrze pracowni na 4 piętrze przy Georgenstrasse. Widać go na obrazie „Wnętrze pracowni” z 1895 roku ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie. Boznańska namalowała go w prawym dolnym rogu, siedzi na materacu leżącym na ziemi. Wygląda trochę jakby był kolejnym elementem wnętrza. Nie jest tym razem głównym bohaterem. Może to znaczy, że Olga się do niego przyzwyczaiła, przywiązała, że traktuje go jak oczywisty element swojej codzienności.

W tej pracowni zrobione zostały też ich jedyne wspólne zdjęcia, które widziałam. Na jednym Boznańska siedzi skulona na materacu, pewnie tym samym, na którym Czajkowski siedział na obrazie, lekko przekręca głowę, patrzy prosto w obiektyw. Obok niej na krześle zamyślony Czajkowski, wpatrzony gdzieś w dal. Noga na nodze, ręce założone na piersiach– znamy te pozy. Patrząc na to zdjęcie trudno się domyślić, że łączy ich coś więcej niż zwykła znajomość.
Na drugim relacja wygląda podobnie, Olga niżej na pufie czy fragmencie podestu, Czajkowski na podeście, na krześle tym razem przodem do fotografa, niżej na krześle siostra Olgi – Iza. Nikt się nie uśmiecha, nie ma żadnych oznak czułości, czy przywiązania.

Kiedy się nie widzą piszą do siebie listy, prawie codziennie. O wszystkim, o tym co robią, z kim się spotykają. Niestety zachowały się tylko listy Czajkowskiego do Boznańskiej i tylko z nich możemy wyczytać jak wyglądał ich związek na odległość. Czajkowski tęskni, martwi się o Olgę. Jest w ich pisanych rozmowach dużo mowy o smutku, który ich przepełnia. To kolejna rzecz, która ich łączy. Olga mówiła o sobie, że jest z natury smutna, że jest smutnym podkładem swojego smutnego malarstwa. Józef też taki był. Nazywał swój smutek „wadą chroniczną”.
W listach zwracał się do niej „Pani”, ale nazywał także „Drogim Złotkiem”, „Okruszyną” ”Maleństwem”, deklarował, że chciałby wycałować jej „łapki”. Widać w jego listach zauroczenie, podziw i oddanie.
Wreszcie para się zaręcza. Czajkowski pewnie liczy, że Olga wróci do Krakowa. Tymczasem jesienią 1898 roku Boznańska podejmuje odważną decyzję i przenosi się jeszcze dalej, do Paryża. To tu w jej pracowni, przy rue de Vaugirard 114 na początku 1900 roku skończy się ich związek i w ogóle ich wieloletnia znajomość. Czemu?

Powodów jest kilka, jak zawsze w takich sytuacjach. Jedne wątpliwości rodzą drugie. Boznańska była przeciwna idei małżeństwa, nie chciała mieć dzieci. Obawiała się tego, że nowa rola – żony i matki, wykluczy bycie artystką i malowanie. A to było dla niej najważniejsze.
Dodatkowo jej ojciec Adam Nowina Boznański był przeciwny temu związkowi. Poznał Czajkowskiego i Józef mu się nie spodobał. Jego zdanie przez całe życie Boznańskiej, nawet kiedy była dorosła i dzieliły ich od siebie setki kilometrów, było istotne.
Ale decydujące okazało się spotkanie pary w Paryżu, choć już wcześniej w listach pojawia się mowa o żalu.
Nie ma pewności jak przebiegło to spotkanie. Angelika Kuźniak, biografka Boznańskiej, na podstawie listów Czajkowskiego, wnioskuje, że doszło pomiędzy nimi do zbliżenia i że obwiniają nawzajem się o to obwiniają.
Według Sylwii Zientek artystka „prawdopodobnie źle znosi tę próbę bliskości”. Cytuje list Czajkowskiego, w którym pada zdanie o tym, że Boznańska nie chciała być wobec niego kobietą a tylko człowiekiem. Ostatecznie Czajkowski zrywa zaręczyny. Nie utrzymują ze sobą kontaktu.


On zajmuje się pracą, potem zakłada rodzinę. Osiąga sukcesy, projektuje meble, kilimy, jest też architektem. Zakłada Wydział Architektury na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, kieruje Szkołą Sztuk Pięknych w Warszawie. Tworzy projekt polskiego pawilonu na Wystawę Światową w Paryżu w 1925 roku.

Ona też skupia się na karierze, jej obrazy są nagradzane na międzynarodowych wystawach. Pewnie czytają o sobie w gazetach. Może czasem o sobie myślą. Nigdy się już nie spotykają. Nam zostały listy, zdjęcia, a przede wszystkim obrazy: namalowane przez nią portrety i bukiet kwiatów, który on namalował dla niej.